Ten wymóg Światowej Agencji Antydopingowej rosyjska strona musi spełnić do 31 grudnia. Przedstawiciele światowych władz antydopingowych liczą, że na podstawie tych danych będzie można wszcząć postępowania dyscyplinarne przeciwko rosyjskim sportowcom. Dostęp do dawnego laboratorium i danych przed końcem roku, był warunkiem wrześniowego przywrócenia Rosyjskiej Agencji Antydopingowej (RUSADA). RUSADA straciła akredytację światowych władz antydopingowych w 2015 roku w związku ze skandalem, w który uwikłanych było ok. tysiąca sportowców, a także trenerów, działaczy i funkcjonariuszy państwowych w Rosji. Afera wybuchła w grudniu 2014 roku, gdy niemiecka stacja telewizyjna ARD wyemitowała dokument "Tajemnice dopingu - Jak Rosja produkuje swoich zwycięzców". Ukazano w nim praktyki tuszowania oraz manipulowania wynikami testów antydopingowych, w które zaangażowane miały być władze państwa, a nawet kierownictwo Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych (IAAF). MKOl pod koniec roku postanowił dożywotnio wykluczyć 43 rosyjskich sportowców z igrzysk olimpijskich i odebrał im zdobyte w Soczi medale. Jednakże Międzynarodowy Trybunał ds. Sportu (CAS) mający siedzibę w Lozannie anulował kary wymierzone 28 rosyjskim sportowcom z powodu braku dowodów, co pozwoliło Rosji odzyskać dziewięć z trzynastu utraconych medali. Ostatecznie 21 września decyzją WADA Rosyjska Agencja Antydopingowa została uznana za zgodną ze światowymi standardami. Postawiono jednak kilka warunków. Między innymi RUSADA otrzymała termin, przed upływem którego WADA musi otrzymać pełen dostęp do moskiewskiego laboratorium, jego zasobów, danych i próbek.