Piątkowy mecz lidera T-Mobile Ekstraklasy z mistrzem Polski zapowiada się bardzo ciekawie. Lech ma po pięciu kolejkach cztery punkty przewagi nad Wisłą, która dotąd wygrała zaledwie jedno ligowe spotkanie. Jeśli przegra też w Poznaniu, już w pierwszym etapie rozgrywek będzie miała sporą stratę do czołówki. W obu klubach występuje wielu reprezentantów, którzy nawet na ponad tydzień wyjechali na zgrupowania. W Lechu we wtorek trenowało tylko 14 piłkarzy, w tym trzech bramkarzy, na dodatek trzej obrońcy (Grzegorz Wojtkowiak, Hubert Wołąkiewicz i Marcin Kikut) ćwiczyli indywidualnie. Brakowało Rafała Murawskiego (pierwsza reprezentacja), Mateusza Możdżenia (U-21), Marcina Kamińskiego i Wojciecha Golli (U-20), Aleksandyra Tonewa (Bułgaria U-21), Artjoma Rudniewa (Łotwa), Semira Stilicia (Bośnia) i Luisa Henriqueza (Panama). Kontuzjowany wciąż jest Manuel Arboleda, a Jacka Kiełba Lech wypożyczył do Korony Kielce. W środę ma być już jednak lepiej - do zajęć wrócą wszyscy kadrowicze oprócz Henriqueza (grał w reprezentacji Panamy dziś w nocy naszego czasu) oraz młodych Golli i Kamińskiego. Ten ostatni akurat by się jednak Lechowi przydał. A to dlatego, że Henriquez wróci do Polski dopiero w czwartek, czyli dzień przed meczem. Kamiński był w sparingach bardzo często ustawiany na lewej obronie. - Czy Luis będzie gotowy do gry? Organizmu się nie oszuka. Tu nie chodzi o samo obciążenie meczowe, ale o zmianę czasu. Henriquez przebywał przez tydzień na innej półkuli, tam już się zaaklimatyzował. A jak wróci, musi przejść drugi okres adaptacji. Pojawi się w czwartek, tuż przed naszym wyjazdem na zgrupowanie. Będziemy z nim kontakcie, zobaczymy czy w ogóle będzie gotowy nawet do bycia na ławce - mówi drugi trener Lecha Mariusz Rumak, który żałuje, że reprezentacja Polski do lat 20 swój mecz gra w środę, a nie we wtorek. - Ten mecz z Wisłą mógłby być szansą dola Marcina Kamińskiego, ale nie możemy go w tym tygodniu obserwować. Jeśli zagra w środę, to będzie miał tylko 48 godzin na regenerację, a w przypadku tak młodego zawodnika i tak silnego rywala jak Wisła, ciężko to pogodzić - analizuje Rumak. W tej sytuacji szkoleniowcom Lecha pozostaje jeszcze Ivan Djurdjević, który był ostatnio stoperem czy nawet Jakub Wilk. Ten ostatni występował w defensywie jeszcze za czasów Czesława Michniewicza czy Franciszka Smudy. - Lewą nogą gra Hubert Wołąkiewicz, także Grzegorz Wojtkowiak, jest wiele opcji. Przeciwnik może się zdziwić, tak jak pewnie zdziwieni byli gracze Ruchu, gdy na prawej obronie wyszedł Dima Injac - przyznaje Rumak. Problemy z zestawieniem obrony odejdą w niepamięć, jeśli w piątek gotowi do gry będą Wojtkowiak i Wołąkiewicz. Obaj z powodu kontuzji stracili ostatnie mecze reprezentacji Polski, ale w klubie indywidualnie trenowali. - Jest szansa, że obaj zagramy, naprawdę ostro nad tym pracujemy. Zostało jeszcze parę dni, ale w środę, a najdalej w czwartek musimy trenować z resztą zespołu. Zobaczymy wtedy, jaka będzie reakcja organizmu - ocenia Wojtkowiak. Jeśli obaj będą gotowi do gry, defensywa Lecha może wyglądać tak: Bruma, Wojtkowiak, Wołąkiewicz, Djurdjević. Jeśli któryś z tych piłkarzy wypadnie, Bakero będzie musiał łatać dziury piłkarzami z innych pozycji (Injac, Wilk) lub zmęczonymi po meczach i podróżach (Henriquez, Kamiński).