- Powrót Posnanii do Ekstraligi to ważne wydarzenie w historii tej drużyny. Ważne też dla polskiego rugby, bo to klub, który zasługuje, by być w najwyższej klasy rozgrywkowej. I nawiązać do czasów świetności, jeśli chodzi o szkolenie młodzieży. No i na poważnie zaistnieć na poziomie seniorów - mówi Gdula. Zawodnik zwraca uwagę, że Ekstraliga rugby jest dla beniaminków bardzo dużym wyzwaniem, dużo większym, niż w innych dyscyplinach, gdzie różnica poziomów między elitą i zapleczem nie jest aż tak duża. - Nie odkryje Ameryki kiedy powiem, że najważniejsze dla nas będzie utrzymanie się w Ekstralidze, która, mimo wielu bolączek, jest o wiele bardziej wymagająca niż gra w pierwszej lidze, gdzie zespoły mają mniej treningów, słabsze zaplecze, kadrowe, organizacyjne, finansowe. Ten przeskok między dwiema najwyższymi klasami rozgrywkowymi jest moim zdaniem dużo większy niż w innych grach zespołowych. Zrobimy wszystko, żeby się utrzymać, choć to będzie dla nas wyzwanie. Oprócz Gduli do Poznania w ostatnich dwóch latach wróciło też kilku innych zawodników, znanych z ekstraligowych boisk, w tym Hugon Noszczyk, Bartosz Kubalewski czy Daniel Trybus, który dołączył do drużyny przed startującym sezonem. Co takiego ma w sobie Posnania, że mimo dużo mniejszych możliwości finansowych, zawodnicy wracają do klubu, w którym zaczynali? - Kwestie finansowe, im człowiek jest starszy, są coraz bardziej istotne. Plany w życiu prywatnym są coraz poważniejsze. Jednak klub, który cię wychował, stanowi magnes, żeby wrócić i postarać się coś zbudować. Mimo tego, że na obecnym etapie, będziemy raczej bić się o utrzymanie, niż na medale. Choć sportowy cel jest trochę niżej, jest to klub, w którym grałem od początku i to ma ogromne znaczenie - wyjaśnia Daniel Gdula, choć dodaje, że zdaje sobie sprawę z tego, że w klubie nie brak kłopotów. - Mamy masę mankamentów, z którymi musimy się zmierzyć. Poza sportowymi, o których wspomniałem, to też organizacyjne. Wszelkie wymogi dotyczące transmisji, obwarowania jeżeli chodzi o zmiany na samych meczach są inne, samych spotkań jest więcej, wyjazdów itp. Problemów nie brakuje, nie ma co ukrywać, nie jest to kraina mlekiem i miodem płynąca, z tym wszystkim trzeba będzie się zmierzyć. Nie pomaga również zamieszanie związane z wymogami licencyjnymi, które zapanowało tuż przed startem rozgrywek. Część drużyn nie spełniło wszystkich warunków i do samego końca nie było wiadomo, kto ostatecznie wystartuje w Ekstralidze. - Sytuacja jest przedziwna, bo tuż przed startem rozgrywek nie było wiadomo, czy wszystkie drużyny przystąpią do tego sezonu. Nie wchodząc zbytnio w politykę, bo to, co dzieje się w związku, to w mojej opinii są po części wydarzenia polityczne. Każdy klub ma swoich ludzi, którzy grają pod siebie. Przykro się na to patrzy, bo nie o to chodzi, żeby każdy próbował załatwić coś dla siebie. Trzeba stworzyć takie przepisy, które będą jasne, klarowne, ale i do spełnienia dla wszystkich. Moim zdaniem potrzebna jest polityka marchewki, nie kija - uważa Daniel Gdula, który podkreśla, że choć sam nie ma idealnego rozwiązania, trzeba tę sytuację rozwiązać, bo na razie nikt nic nie wie, jak w czeskim filmie. - Może jeśli drużyna nie chce mieć grup młodzieżowych, nie warto ich zmuszać? Niech płacą więcej za licencję, niech ponoszą inne koszty, albo nie dostaną sprzętu od PZR. Natomiast drużyny szkolące młodzież, powinny być gratyfikowane. Tak jak powiedziałem, polityka marchewki a nie kija. Nie jest to fajne, że nie potrafimy się jako środowisko dogadać - ubolewa rugbysta. Posnania zresztą również miała kłopoty ze spełnieniem wszystkich wymogów licencyjnych, za co została surowo ukarana. - Chłopaki awansowali do Ekstraligi, w czasie pandemii przeszli dwa sezony rozgrywkowe, najpierw z drugiej ligi do pierwszej, teraz weszli do elity i od razu na wejście klub musi zmierzyć się z niemałym problemem, bo nie może zgłosić żadnych obcokrajowców poza tymi, którzy grali w poprzednim sezonie, a i to zostało zmienione w ostatnich dniach, a na dodatek z karą 30 tysięcy złotych, co dla klubu stanowi poważny wydatek. Nie twierdzę, że mam gotową receptę na to, ale coś tutaj nie gra, skoro dwa dni przed startem rozgrywek nie mieliśmy pewności, że wicemistrz Polski, MasterPharm Rugby Łódź, w ogóle do nich przystąpi - puentuje Daniel Gdula. Przed drużyną z Poznania nie tylko początek sezonu w Ekstralidze, ale też wyjazd do Moskwy na turniej mistrzów w rugby 7, na którym Posnania, jako najlepsza drużyna w naszym kraju w ubiegłym sezonie, będzie naszym jedynym reprezentantem w rywalizacji mężczyzn. U kobiet zaprezentują się również Black Roses Posnania i mistrzynie Polski Biało-Zielone Ladies Gdańsk. Niestety, przez problemy organizacyjne, zespół ze stolicy Wielkopolski nie będzie mógł pojechać do Rosji w najmocniejszym składzie. - Ze względu na kwestie wizowe i to, że dużo rzeczy załatwianych jest na ostatnią chwilę, nie będziemy mogli zagrać w takim składzie, w jakim byśmy chcieli. Część zawodników zatrzymały obowiązki zawodowe i rodzinne. To może być problem. Nie do końca wiemy też, czego się spodziewać. To na pewno będzie dla nas duże sportowe wyzwanie, ale i niesamowita przygoda. Na pewno nie jedziemy tam z nadmierną pewnością siebie. Naszymi rywalami będą silne, profesjonalne zespoły. Zapowiada się ciekawa opcja zasmakowania siódemek, ostatnio cały czas obracamy się w naszym polskim sosie, non stop gramy z Orkanem czy Juvenią, a teraz będzie okazja spróbowania innego grania - powiedział Daniel Gdula. - O sile tego turnieju będą stanowić drużyny z Francji, Rosji i Hiszpanii i fajnie będzie się z nimi zmierzyć. Jedziemy tam bez parcia na wynik. Naszym celem jest pokazanie się z dobrej strony i ugranie tyle, ile się da - dodał rugbysta z Poznania.