Była 80. min na Old Trafford, gdy Raul Gonzalez niczym nieopierzony junior pognał po piłkę poza boisko, by jak najszybciej wykonać rzut rożny. Niczego już zmienić nie mógł, Manchester prowadził 4-1, w dwumeczu nawet 6-1 bezdyskusyjnie zapewniając sobie grę w finale. Sam Hiszpan nie liczył już na awans, a jednak jego skołatane serce wciąż rwało się do walki, choć wszystkim młodszym i mniej utytułowanym kolegom z Schalke ręce dawno opadły. 34-letni piłkarz chłonął każdą chwilę gry, jakby miała być tą ostatnią. Niewykluczone, że najlepszy strzelec w historii Pucharu Europy zatrzyma się na 143 meczach i 71 bramkach. Nikt nie zagrał w tych rozgrywkach więcej razy - drugi w klasyfikacji Paolo Maldini uzbierał 139 występów, drugi w klasyfikacji strzelców Ruud van Nistelrooy 56 bramek. Ikona Realu, reprezentacji i hiszpańskiej piłki Wszystko zaczęło się 13 września 1995 roku, w przegranym meczu Realu Madryt z broniącym trofeum Ajaksem Amsterdam 0-1. Raul debiutował w Champions League mając 18 lat, w fazie grupowej zdobył wtedy cztery bramki zostając najlepszym strzelcem Królewskich obok Ivana Zamorano. Zespół pożegnał jednak rozgrywki już w 1/8 finału po porażce z Juventusem. Rewanż na zespole z Turynu wziął w 1998 roku, w finale w Amsterdamie wygranym 1-0, kiedy po 32 latach Real znów sięgnął po tytuł najlepszej drużyny w Europie. Raul stawał się ikoną klubu, reprezentacji i całej hiszpańskiej piłki. Wygrywał Champions League jeszcze dwa razy, za każdym razem zdobywając bramkę w finale (z Valencią w 2000 roku i z Bayerem w 2002). Potem klub i piłkarz popadli w kryzys, który przez sześć lat nie pozwolił im wygrać choćby jednego dwumeczu w fazie pucharowej. Kiedy do Madrytu przybył Jose Mourinho uczciwie wyznał Raulowi, że nie widzi już dla niego miejsca w podstawowej jedenastce. Najlepszy strzelec w dziejach klubu z Bernabeu, który marzył o tym by zakończyć karierę w Realu, przeniósł się do Schalke. Uznał, że nie ma jeszcze ochoty na los kombatanta. Liga Mistrzów stworzona dla niego Wyprawa do Niemiec była bardzo nieudana, jeśli chodzi o Bundesligę i fenomenalna w Champions League. Te rozgrywki zostały stworzone dla Raula. Skromne Schalke osiągnęło w rywalizacji międzynarodowej największy sukces w swojej historii, biorąc w ćwierćfinale rewanż na Interze Mediolan - obrońcy trofeum, który wyeliminował we wcześniejszej rundzie potężny Bayern Monachium. Oznaczało to, że Raul wróci na Old Trafford, gdzie w 18 kwietnia 2000 roku zdobył dwa gole w ćwierćfinale z Manchesterem. Królewscy wygrali wtedy z obrońcą trofeum 3-2 na jego boisku i już do końca rozgrywek nikomu nie dali się pokonać. To nie był ostatni raz, gdy Hiszpan okazał się katem Manchesteru. Dwa lata później, znów w ćwierćfinale wbił mu dla gole na Santiago Bernabeu. Podczas wczorajszej wizyty w Manchesterze Raul nie otarł się nawet o sukces. Ale przekleństwo 1/8 finału Champions League przełamał, tak jak jego ukochany Real. Zrobili to osobno docierając do półfinału. Dalej nie było można. Pytany: czy to był jego ostatni występ w Champions League Raul się uśmiecha. "Pewne jest tylko to, że zostanę w Schalke jeszcze na rok" - odpowiedział. To oznacza, że po latach nieprzerwanych występów w europejskich rozgrywkach, w kolejnym sezonie w nich nie zagra. Za rok będzie miał 35 lat. Czy Schalke wywalczy znów awans do Ligi Mistrzów, czy przedłuży z nim kontrakt? Być może więc wczoraj na Old Trafford oglądaliśmy rozstanie Raula z rozgrywkami, które najbardziej kochał. Dyskutuj z Darkiem Wołowskim na jego blogu