Dzisiaj triumfujemy, bo przecież Austria to najsłabszy zespół w gronie szesnastu finalistów. Przypominam jednak, że żaden z meczów z Austriakami w eliminacjach do MŚ 2006 r. nie był spacerkiem. W Wiedniu było ciężko, uratowało nas dopiero wprowadzenie Tomasza Frankowskiego (jego gol i asysta doprowadziły od stanu 1:1 do 3:1). Ale to wszystko "papierowe" dywagacje. Tak naprawdę późną nocą 16 czerwca w Klagenfurcie, po naszym starciu z Chorwatami okaże się gdzie jesteśmy i czy optymizm po losowaniu nie był na wyrost. Piłka reprezentacyjna ma to do siebie, że trudno w niej o zachowanie systematyczności. Piłkarze zbierają się raz na kilkanaście tygodni. To, że dobrze wyglądamy jesienią wcale nie znaczy, że jeszcze lepsi będziemy w czerwcu. Nieraz się zdarza, że selekcjonerzy po pół roku nie mogą poznać swych piłkarzy. Jedni są przemęczeni ligą, bo grali za dużo. Inni wręcz przeciwnie - nie czują gry, bo siedzieli w rezerwie. "Bo tylko wiarygodny jest artysta głodny" - śpiewa Kazik Staszewski. A kilku kluczowych dla reprezentacji Leo Beenhakkera zawodników po wyjeździe na zachód straciło głód (sukcesów). Jeśli Maciej Żurawski, czy Radosław Matusiak najbliższe pół roku spędzą na ławce rezerwowych, a w piłkę będą grać jedynie na treningach, to nawet miesięczne zgrupowanie z Leo im nie pomoże. Chyba, że pojawi się jakaś perełka w naszej lidze i zacznie strzelać gole, jak na zawołanie.