W sobotę na trasie Bank BPH Grand Prix MTB "górale" ścigali się przy pięknej pogodzie, a w niedzielę podczas Skandia MTB Maraton w strugach deszczu i błocie. Mimo typowo barowej pogody na stracie stanęło blisko 400 osób. Zanim na metę wpadł pierwszy zawodnik, w rowerowym miasteczku Skandii zameldował się Rafał Lachman, który przejechał pętlę na quadzie. Jego komentarz był równie krótki, co wymowny. - Jedno wielkie błoto! Najłatwiejsze zadanie mieli ci, którzy wybrali najkrótszy dystans - MINI. Najszybszy był Piotr Sułek (RMF FM Mountain Dew). - Jak to mówią: pogoda nie była kiepska, a wręcz wspaniała - żartował na mecie, ciesząc się z wygranej. - Wybrałem dzisiaj najkrótszy dystans, bo wczoraj startowałem w Bank BPH Grand Prix i jestem trochę zmęczony. Wczoraj nie poszło mi najlepiej, bo źle się czułem. Miałem problemy żołądkowe na trasie i tak naprawdę, to dopiero pod koniec zaczęło mi się w miarę normalnie jechać. Teraz było znacznie lepiej. Zaatakowałem na podjeździe, a że dobrze czuję się na mokrych, śliskich trasach, to potem na zjazdach moja przewaga rosła. Student Politechniki Opolskiej nie będzie miał dużo czasu na szorowanie roweru i pranie stroju, bo już w poniedziałek jedzie do Holandii na akademickie mistrzostwa świata. - Trudno powiedzieć jak będzie w Nijmegen, bo u nas wygrywam mistrzostwa akademickie, ale tam na pewno będzie wielu profesjonalnych zawodników - zastanawiał się po zejściu z podium. Trzymamy kciuki! Wielkie wyzwanie stanęło przed tymi, którzy wybrali trasę MEDIO lub GRAND FONDO. Śmiałkowie musieli wspiąć się na drugi co do wielkości szczyt Gór Sowich - Kalnicę. To piękne miejsce, ale trzeba prawdziwie kochać kolarstwo, aby w tę niedzielę chcieć wjechać tam na rowerze. Jakby nie dość, że stromo, to jeszcze z góry lał deszcz, spod kół leciało błoto, a uważać trzeba było też na głazy i wystające korzenie. W najbardziej prestiżowym wyścigu - GRAND FONDO (82 km) po raz trzeci najlepszy był Andrzej Kaiser (DHL Author). Dotarł na metę tak oblepiony błotem, że trudno było go poznać i to nie tylko dlatego, że jego niebieska koszulka lidera klasyfikacji generalnej zmieniła kolor na czarny. - Trasa była w porządku, ale warunki pogodowe fatalne. Nawet nie sam deszcz, czy błoto, ale przenikliwe zimno - relacjonował na mecie. Zadowoloną minę miał za to Mateusz Zoń (Kross Racing Team). Po raz pierwszy wystartował w tegorocznej edycji Skandia MTB Maraton i wygrał wyścig MEDIO (58 km). - Jak się jechało? Po zwycięstwo zawsze jedzie się świetnie! - odparł błyskotliwie. - Trasa była bardzo dobra i dało się szybko jechać. Na jednym ze zjazdów nawet 60 kilometrów na godzinę. Najlepiej zmagania "górali" w wodzie i błocie podsumowała Małgorzata Lewandowska, która na Dolny Śląsk przyjechała aż ze Szczecina. - Było tak beznadziejnie, że aż super! Startowałam już w takim błocie. Było to trzy lata temu we Wrocławiu, a pamiętam tamten wyścig do dziś - powiedziała triumfatorka kategorii K-3 na dystansie MINI. Maratończycy może nie wywiozą z Bielawy wspomnień gorącego maja i pięknych widoków, ale na pewno długo będą pamiętać ekstremalny wyścig, widok swoich umorusanych twarzy, czy to, że błoto z rowerów zmywali strażacką sikawką. Cóż, i takie oblicze ma sport. W domu będą musieli nastawić duże pranie, ale wspomnień z tej przygody nikt nim nie odbierze. Oby podczas czwartej edycji Skandia MTB Maraton za dwa tygodnie w Nałęczowie pogoda łaskawszym okiem spojrzała na rowerowych maratończyków. Mirosław Ząbkiewicz, Bielawa