"My prowadziliśmy grę, a Polacy strzelali bramki" - stwierdzili podopieczni asystenta trenera Petra Rady, który zastępował chorego selekcjonera Karela Bruecknera. Czesi zgodnie przyznali, że głównymi przyczynami przegranej (gole w pierwszej połowie zdobyli Wojciech Łobodziński i Mariusz Lewandowski) były błędy w obronie i niewykorzystane sytuacje pod polską bramką. "Polacy mieli dwie i pół okazji, a zdobyli z nich dwa gole" - żalił się bramkarz Petr Cech. Podobnie wypowiadał się pomocnik Libor Sionko. "My graliśmy, zaś przeciwnicy strzelali bramki" - przyznał. Sporo pretensji miał do siebie dwumetrowy napastnik Jan Koller, który jeszcze przed przerwą, przy stanie 0:2, nie wykorzystał karnego. Jego uderzenie obronił Artur Boruc. "Zauważyłem, że bramkarz najpierw zrobił ruch w prawą stronę. Niestety, źle uderzyłem, a poza tym bez siły. Po bramce kontaktowej mogło być zupełnie inaczej" - powiedział. Generalnie zawodnicy z Czech zwracali uwagę samokrytycznie na postawę defensywy. "Obrona musi funkcjonować lepiej w przyszłości. W pierwszych 20 minutach środowego meczu nasza gra w destrukcji nie była tak zorganizowana, jak dawniej. Szwankowała komunikacja między nami" - uważa występujący z lewej strony Tomas Ujfalusi. Czesi zagrają z Polakami w eliminacjach mistrzostw świata 2010. "Mam nadzieję, że wtedy się zrewanżujemy" - powiedział trener Rada, który zapowiedział, że zaraz po powrocie z Cypru uda się do Ołomuńca na spotkanie z mieszkającym w tym mieście Bruecknerem. Kilka dni temu selekcjoner czeskiego zespołu narodowego nagle zachorował i z tego powodu nie pojechał na spotkania kontrolne z drugą drużyną Grecji (0:1) i Polską. "Wielka forma powinna przyjść na mistrzostwa Europy" - uspokoił jego asystent.