"Mielcar" pracował już kiedyś pod Wawelem i pozostawił po sobie dobre wrażenie. Teraz poważnie rozważa powrót na Reymonta, ale stawia też swoje warunki. Chce osobiście dobrać sobie współpracowników, m.in. Jakuba Jarosza, obecnego dyrektora sportowego Zagłębia Lubin. Tymczasem Bednarz odlicza dni do końca swojej pracy w Wiśle. Gdy w ostatnich dniach różni menedżerowie dzwonili do niego, polecając swoich piłkarzy, ten nie mógł już nic zrobić. "Jestem już skreślony. Nie mam żadnej mocy sprawczej, moje dni są policzone więc nie mogę pomóc" - mówił tylko. "Przegląd" zaznacza, że obecny dyrektor sportowy "Białej Gwiazdy" nie popisał się w letnim okienku transferowym. Do klubu trafił jedynie Słowak Peter Szinglar. Częściej niż do podpisywania umów z nowymi piłkarzami, dochodziło do sprzeczek z trenerem Maciejem Skorżą. Te konflikty często przenosiły się na forum publiczne. "Wisła nie jest drużyną krezusów. Kwota, którą wydamy na zawodników nie może sprawić, że klub popadnie w tarapaty finansowe" - tłumaczył dziennikarzom Bednarz. Dziś zadecyduje się, jak długo popracuje w Wiśle były piłkarz Legii i Ruchu Chorzów. Jeśli podopieczni Macieja Skorży pokonają Beitar, Bednarz pozostanie na stanowisku co najmniej do drugiego meczu z FC Barcelona. Jeśli nie, zmiana nastąpi szybciej.