"Pasy" od początku rozgrywek grają w kratkę, a zwycięstwa przeplatają porażkami. Znacznie lepiej spisują na wyjazdach niż we własnej tafli. Oświęcimianie w niedziele przełamali passę czterech porażek z rzędu, pokonując TKH Toruń. O niespodziankę chcieli się też pokusić w meczu z faworyzowaną Cracovią. Krakowianie nie zaczęli zbyt dobrze. W ich szeregi wkradło się zdenerwowanie i niedługo później kary dla "Pasów" posypały się jak z rogu obfitości. W 4. minucie oświęcimianie przez 84 sekundy grali z przewagą dwóch zawodników, jednak nie potrafili znaleźć sposobu na Marka Rączkę. Dziesięć minut później jęk zawodu na trybunach towarzyszył akcji Adriana Kowalówki. Oświęcimski defensor wzorcowo zamarkował strzał, położył na lodzie Marka Rączkę, ale z oddaniem celnego uderzenia pojawiły się już problemy. Później zaatakowała Cracovia, która bez większych problemów siała spustoszenie w szeregach defensywnych gospodarzy. Momentami "Pasy" zamykały w tercji oświęcimian, grając pięciu na pięciu. W 19. minucie okres gry w przewadze próbowali wykorzystać krakowianie. Leszek Laszkiewicz ładnie dograł do Damiana Słabonia, środkowy "Pasów" przymierzył z nadgarstka, ale fenomenalną interwencją popisał się Zbigniew Szydłowski. Oświęcimski golkiper świetnie poradził sobie także z serią dobitek braci Laszkiewiczów. Kilka sekund przed przerwą Klisiak ładnie wypatrzył wychodzącego na czystą pozycję Tabaczka, ale 24-letni Słowak nie zdołał przerzucić krążka nad leżącym już Markiem Rączką. W 26. minucie szczęście uśmiechnęło się do podopiecznych Rudolfa Rohaczka. Gumę w tercji rywala wyłuskał David Musial i precyzyjnym strzałem pod poprzeczkę zaskoczył Zbigniewa Szydłowskiego. Gospodarze starali się wyrównać, jednak ich wysiłki spełzły na niczym, wobec dobrze grającej w destrukcji Cracovii. Trzecią tercję z wysokiego "C" rozpoczęli krakowianie. Pasiut zagrał do pozostawionego bez opieki Leszka Laszkiewicza, a skrzydłowy "Pasów" strzałem w samo okienko nie dał żadnych szans Szydłowskiemu. Na nieszczęście gospodarzy Cracovia rozkręcała się z minuty na minutę, a Zbigniew Szydłowski miał pełne ręce roboty. Oświęcimski golkiper bronił strzały gości w niemal akrobatycznych pozach. Tymczasem w 55. minucie Unici wyrównali. Maciej Szewczyk dopadł do odbitego przez bramkarza krążka i ze stoickim spokojem umieści gumę w siatce. - To była stuprocentowa sytuacja, grzechem byłoby nie strzelić - wyznał po meczu 20-letni środkowy. - Rączka wypluł gumę przed siebie, ale gdzie byli obrońcy? Takie sytuacje wymagają przecież asekuracji defensorów, a tego zabrakło - wyjaśniał po meczu szkoleniowiec gości. Spotkanie praktycznie rozpoczęło się na nowo. Unici za wszelką cenę starali się wyrównać, ale brakowało im szczęścia i precyzji. Po akcji Buczka i Badżo w dobrej sytuacji znalazł się Tomasz Połącarz, ale jego uderzenie z linii niebieskiej odbił bramkarz gości. Ogromny kocioł pod bramką Cracovii zażegnał dobrze znany oświęcimskim kibicom Patryk Noworyta. "Biało-niebiescy" za wszelką cenę starali się doprowadzić do wyrównania. Losy spotkania próbował też odwrócić trener Dobosz. W 57. minucie wziął czas, a ponad dwie minuty później zdjął bramkarza i wprowadził do gry dodatkowego napastnika, jednak w sukurs "Pasom" przyszła końcowa syrena. - Na własne życzenie sprezentowaliśmy sobie nerwową końcówkę - kręcił głową Leszek Laszkiewicz, skrzydłowy Cracovii. - Przez z pozoru niegroźny błąd straciliśmy bramkę, jednak na szczęście dowieźliśmy korzystny rezultat. Po meczu powiedzieli: Josef Dobosz, trener Unii: - Graliśmy z bardzo silną drużyną, ale niestety dzisiaj się nie udało. Walczyliśmy od początku do samego końca. Szkoda, bo Cracovia była w naszym zasięgu. Na pewno żałujemy, że nie udało nam się wywalczyć chociaż jednego punktu. Cóż, musimy wciąż pracować i koncentrować się na kolejnych rywalach. Czekają nas dwa ciężkie mecze ze Stoczniowcem i Sanokiem, w których musimy zdobyć punkty. Rudolf Rohaczek, trener Cracovii: - Muszę przyznać, że Unia zagrała dzisiaj bardzo dobre spotkanie. Postawili nam bardzo wysokie wymagania. Wypada mi się cieszyć z tego, że straciliśmy bramkę pięć minut przed końcem. Gdyby stało się to jakieś dziesięć minut wcześniej, korzystny wynik mógłby być zagrożony. Wciąż nie klei nam się gra, ale zwycięstwa są nam potrzebne. Z trzech punktów jestem zadowolony. Aksam Unia Oświęcim - Comarch Cracovia 1-2 (0:0, 0:1, 1:1) 0-1 Musial (25:36) 0-2 L. Laszkiewicz - Pasiut, Dudasz (41:09) 1-2 Szewczyk - Modrzejewski, Cinalski (54:11) Unia: Szydłowski (Stańczyk) - Gallo, Piotrowski; Klisiak, Tabaczek (2), Wojtarowicz - Cinalski (2), Kowalówka; Modrzejewski (2), Szewczyk, Twardy - Połącarz, Krzemień; Buczek, Stachura, Badżo oraz Obstarczyk; Adamus, Bibrzycki, Sękowski. Trener: Josef Dobosz Cracovia: Rączka (Radziszewski) - Bondarevs, Csorich (2); L. Laszkiewicz, Słaboń, D. Laszkiewicz - Dudasz(2), Dulęba; Radwański, Pasiut, Łopuski - Noworyta, Landowski (2); Piotrowski, Musial (4), Drzewiecki - Witowski, Guzik; Rutkowski, Biela (4), Bryła. Trener: Rudolf Rohaczek Sędziowali: Kępa - Kolusz, Długi. Kary: 6 - 14 min. Widzów: 1200. Radosław Kozłowski, Oświęcim Czytaj też: PLH: Lider pobity w Gdańsku