Piszczek ma 30 lat. Jest wychowankiem krakowskiej Wisły, a czynną karierę piłkarską przerwaną ciężką chorobą zakończył w Cracovii. Były piłkarz, a obecnie utalentowany trener zmaga się z nowotworem od 2003 roku. Po zawieszeniu butów na kołku zajął się szkoleniem młodzieży, gdzie święcił triumfy na lokalnym podwórku ze Skawinką. Prawdziwą szansą dla niego była samodzielna praca w drugoligowym Kmicie Zabierzów, który prowadził jesienią 2007 roku. Wtedy jednak dała znać o sobie powracająca choroba, ale Piszczek jak długo mógł, to pozostawał na ławce trenerskiej. Jak wielokrotnie powtarzał, piłka obok żony i kilkuletniej córeczki Róży jest całym jego życiem. Turniej w Skawinie doszedł do skutku dzięki inicjatywie Łukasza Rapacza, przyjaciela Piszczka. - W tamtym roku, gdy byliśmy z przyjaciółmi w Monachium u Krzyśka wpadłem na pomysł, żeby coś takiego zorganizować. On nie chciał nawet o tym słyszeć. Wtedy odpuściłem temat - tłumaczy o początkach pomysłu Rapacz. - Natomiast w tym roku przy nawrocie choroby musieliśmy mu pomóc. Zwłaszcza pod względem finansowym, ponieważ jest to kosztowna terapia. Krzysiek znowu się nie zgodził. Powiedział, że nie chce litości, ale postawiliśmy twardo sprawę i w niedzielę, przed jego wylotem do Monachium przekonałem go do tego - opowiada pomysłodawca. Zawody były bardzo mocno obsadzone. Skawińska hala nie pamięta tak licznej publiczności. Na starcie stanęło 12 drużyn, w tym Cracovia, Wisła Kraków, Kmita Zabierzów czy Górnik Wieliczka. Na parkiecie można było podziwiać między innymi Tomasza Rząsę, Kazimierza Kmiecika, Krzysztofa Hajduka, Kazimierza Moskala czy Mirosława Szymkowiaka. Wśród widzów można było dostrzec Tomasza Frankowskiego. Wielu aktualnie grających w Ekstraklasie piłkarzy zagrało w barwach "Pasów". Kłus, Nowak, Pawlusiński, Radwański, Bojarski, Giza i Skrzyński z powodzeniem grali w rundzie jesiennej na najwyższym szczeblu. Właśnie Łukasz Skrzyński jest jedną z najbliższych Piszczkowi osób. - Jestem szczęśliwy i podbudowany tym, że w ciągu czterech, pięciu dni odkąd pojawił się pomysł, zorganizowaliśmy turniej. Dopisała publika, był komplet publiczności. Sami piłkarze, którzy dowiadywali się o turnieju dzwonili do nas i pytali czy mogą zagrać lub pomóc w inny sposób - opowiada "Skrzynia". Stoper Polonii Warszawa zna Piszczka od wielu lat. - Znamy się od przedszkola, od starszaków. Już 25 lat. Wszędzie byliśmy razem. Nasze piłkarskie drogi rozeszły się dopiero, kiedy zakończył karierę. Codziennie mamy kontakt ze sobą. Teraz gram w Polonii i Krzysiek gościł u mnie na meczach. Jesteśmy przyjaciółmi na dobre i na złe, także cieszę się, że mogę mu pomóc choćby przez taki turniej. On doskonale wie, że może na mnie liczyć o każdej porze dnia i nocy - deklaruje piłkarz. Jako przyjaciel Piszczka wie, że nie było łatwo go przekonać do tej inicjatywy. - Na początku nie chciał. Podchodził do tego bardzo sceptycznie, ponieważ zazwyczaj jest tak, że turniej odbywa się na cześć kogoś. Tak nie jest, bo Krzysiek żyje. Powiedzieliśmy mu, że możemy mu pomóc. Zresztą nie tylko my, ponieważ wszyscy ludzie w Skawinie są bardzo ofiarni i pomagają jak mogą. Jest to bardzo kosztowne leczenie. Każda złotówka jest potrzebna. Po tym jak Krzysiek wyzdrowieje będzie musiał zacząć wszystko od nowa. Był trenerem, miał okazję wrócić Kmity, ale stan zdrowia pokrzyżował mu plany - mówi. Krótki czas na organizację turnieju nie przeszkodził w skompletowaniu znamienitych gości. - Jesteśmy przyjaciółmi z boiska. Zawsze powtarzam, że piłkarze są jedną wielką rodziną. Gramy w jednej drużynie - tłumaczy Rapacz. - To nie było żadnym problemem. Wielu kolegom musieliśmy odmówić, ale niestety hali nie rozciągniemy - dodaje. Skrzyński uzupełnia: - To była też okazja dla lokalnych zawodników, którzy w życiu mogą nie mieć okazji zagrać przeciw Szymkowiakowi, Kmiecikowi, Sarnatowi, zawodnikom Cracovii czy zobaczyć takie osobistości, jak trener Wojciech Stawowy i inni goście. Był prezes Duda (były prezes Kmity Zabierzów, red.), który wspiera Krzyśka we wszystkim. Chciałbym podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do perfekcyjnej organizacji imprezy. - Spotkaliśmy się w Cracovii. Przychodziłem do "Pasów" w 2003 roku. Krzysiu jeszcze wtedy był w drużynie, ale już miał problemy zdrowotne. Znam dobrze tego chłopaka i nikt nie musiał mnie namawiać, bym tu przyjechał - mówi Marcin Bojarski. Zawody zainaugurowano już o poranku. Los chciał, że w jednej z grup eliminacyjnych spotkały się w derbowym pojedynku Cracovia i Wisła. Mecz rozpoczęła kilkuletnia córeczka Krzyśka, która cały dzień dzielnie dopingowała uczestnikom turnieju. Po golach Gizy i Bojarskiego wygrały "Pasy". - Emocje były, ale wszystko mieści się w ramach zabawy. Kibice naprawdę dopisali. Hala pękała w szwach. Też dla fanów zagraliśmy tak, żeby stworzyć ciekawe widowisko. Wygraliśmy 2:1 i chociaż na sali udało się pokonać Wisłę - powiedział z uśmiechem "Bojar". Na parkiecie najlepsi okazali się znani z krakowskiej ligi futsalu zawodnicy Renexu. Drugie miejsce zajął Górnik Wieliczka (w jego barwach grali między innymi Tomasz Wacek, Michał Świstak oraz bracia Kubikowie). Ostatnie miejsce na podium zdobył zespół Skawinki. Najlepszym graczem turnieju został wybrany... Krzysztof Piszczek, co przyjętą głośno i długą owacją na trybunach. Impreza miała charakter charytatywny, więc nie zabrakło licytacji. - Zlicytowaliśmy około 30. gadżetów. Dziękuję zawodnikom za udział w licytacji. Zebraliśmy grubo ponad 20 tysięcy dzięki tej akcji. Jakby to powiedział obecny tutaj Mirek Szymkowiak: wielki szacunek - opowiada Rapacz. Pod młotek poszły koszulki Piszczka z czasów gry w Wiśle Kraków i Cracovii, w tym jedna o wyjątkowej historii. Koszulkę w której Piszczek debiutował w 1997 roku w Ekstraklasie na aukcję przekazał ks. Piotr Grotkowski, jego znajomy. - Krzysiek podarował mi ją, kiedy był już piłkarzem Cracovii. Przekazał mi ją na aukcję dla dziewczynki chorej na stwardnienie rozsiane. Opatrzność sprawiła, że przy tamtej okazji nie doszło do licytacji koszulki. Teraz można ją było przekazać właśnie na pomoc dla Krzyśka - opowiada wychowawca w krakowskim seminarium. Innymi gadżetami były koszulki Cracovii z autografami, Empoli (od Adama Kokoszki), reprezentacji Polski (od Tomasza Rząsy i Adama Marciniaka), Groclinu (od Igora Kozioła), Wisły Kraków (od Arka Głowackiego i Mauro Cantoro), Energie Cottbus (od Mariusza Kukiełki) czy Legii Warszawa (od Piotra Gizy). Najwyższą cenę osiągnęła koszulka Polonii Warszawa od Łukasza Skrzyńskiego. Szczęśliwy nabywca przekazał na nią 2100 złotych. Licytację prowadził sam "Skrzynia". - Mam nadzieję, że to ostatni taki turniej, ponieważ inne nie będą już potrzebne, bo Krzysiek wyzdrowieje. We wtorek zobaczy film oraz zdjęcia z dzisiejszej imprezy. Pojedziemy po niego do Monachium, by spokojnie z nami wrócił do kraju i w rodzinnej atmosferze spędził święta. Mam nadzieję, że rok 2009 będzie przełomowym i Krzysiek walczy i pokona to, co zabija niektórych ludzi. On jest na tyle mocny, że na pewno da sobie radę - mówi z prawdziwą nadzieją i wiarą w głosie. Oby słowa przyjaciela Piszczka okazały się prorocze.