Po słabej pierwszej połowie, w drugiej zagrali lepiej, ale to za mało, aby ogłosić, że wyszli z dołka. Gospodarze rozpoczęli z animuszem, który jednak z każdą minutą był coraz mniejszy. Piłkę rozgrywali równie długo, co nieskutecznie. Nie ułatwiała im tego taktyka Cracovii. Krakowianie cofnięci na swoją połowę rozbijali ataki pozycyjne rywali, a gdy ci dochodzili do sytuacji strzeleckich, "Pasom" najczęściej udawało się zablokować piłkę. Pierwsza akcja Cracovii przyniosła jej prowadzenie. Paweł Nowak uruchomił podaniem Tomasza Moskałę. Strzał był za słaby, ale Marcin Kuś wybił piłkę pod nogi Dariusza Kłusa i Radosław Cierzniak nie miał szans na skuteczną interwencję. Piłkarze Kolportera Korony nadal atakowali, ale oprócz bomby Marcina Kaczmarka w poprzeczkę z 29. minuty niewiele dobrego da się napisać o ich grze w ofensywie. W 44. minucie Cracovia wyszła z trzecią kontrą. Znów znakomitym przeglądem sytuacji zaimponował Nowak. Wycofał piłkę do nieobstawionego Piotra Gizy i Cierzniak po raz drugi był bezradny. W drugiej połowie Cracovia nie grała już tak pewnie w obronie i kielczanie coraz częściej zaczęli zagrażać jej bramce. W 59. minucie gospodarze przeprowadzili ładną oskrzydlającą akcję. Maciej Kowalczyk po świetnym podaniu Marcina Robaka sprytnie podbił piłkę i uderzeniem w krótki róg kompletnie zaskoczył Marcina Cabaja. W 75. minucie po kolejnym błędzie "Pasów" Kowalczyk stanął przed drugą szansą, lecz ją zmarnował, a piękną dobitkę Hermesa ładnie obronił Cabaj. W końcówce jeszcze Giza zaprzepaścił sytuację sam na sam z Cierznianiem. W innym wtorkowym meczu Wisła Płock bezbramkowo zremisowała u siebie z Groclinem Dyskobolią Grodzisk Wielkopolski. Obie drużyny stworzyły przyzwoite widowisko i miały okazje, by wygrać, ale napastnicy obu stron razili nieskutecznością. Pozostałe spotkania 26. kolejki Orange Ekstraklasy zaplanowano na środę.