Rozpoczęło się od twardego, a nawet brutalnego wejścia Arona Chmielewskiego w Łukasza Sokoła. Zawodnik Cracovii zaatakował głowę rywala łokciem i powalił go na lód, niemal nokautując. Ten incydent rozpoczął prawdziwą jatkę na lodzie. Zawodnicy z Tychów ruszyli do Chmielewskiego z pięściami. Oczywiście w obronie swojego kolegi z drużyny stanęli gracze "Pasów" i rozpętała się bijatyka, jakiej kibice w hali przy Siedleckiego jeszcze nie widzieli. Do walki włączyło się w sumie dziesięciu hokeistów. Bójka nie trwała zbyt długo - krewkich sportowców rozdzielili sędziowie, którzy po chwili wymierzali dotkliwe kary dla uczestników "zadymy". Łącznie otrzymało je szcześciu zawodników. Bilans kar w meczu to 53 minuty Cracovii i 41 GKS-u. Na pomeczowej konferencji spore pretensje do Chmielewskiego, a także sędziego miał trener gości, Jacek Płachta. "Chmielewskiego obserwuję już jakiś czas i widzę, że ten zawodnik często prowokuje w czasie meczów. Jego faul nie powinien mieć miejsca, to reprezentant Polski i takie zachowania mu nie przystoją. Po jego ataku zawodnik wypada nam ze składu na miesiąc, a może nawet dwa lub trzy. Łukasz Sokół ma uszkodzony bark, więc na pewno nie będę mógł długo korzystać z jego usług. Kolejna rzecz tyczy się sędziego: nie wiem skąd on się wziął, ale kompletnie nie panował nad tym, co się działo na lodzie. Jego postawa była żenująca" - przyznał. Szkoleniowiec Cracovii, Rudolf Rohaczek zachowania Arona Chmielewskiego nie skomentował, natomiast zgodził się ze zdaniem Płachty, że sędziowanie pozostawiało wiele do życzenia. Zobacz "zadymę" na lodowisku podczas meczu Cracovii z GKS Tychy: