Nikt nie miał nawet złudzeń, że to może być normalne spotkanie. Od początku, czyli momentu, gdy okazało się, że brazylijskie Gremio nie wygra z River Plate przy zielonym stoliku za przewinienia trenera Marcelo Gallardo, było jasne, że Argentyna wstrzyma oddech jak nigdy dotychczas. Tak, tak, to nie przesada. W kraju, w którym z badań wynika, że około 60-70 procent ludzi kibicuje jednej lub drugiej drużynie, nie mogło być inaczej. Nie w pierwszym finale między tymi drużynami w najbardziej prestiżowych rozgrywkach w Ameryce Południowej. To trudne do wytłumaczenia, ale takiej gorączki w Buenos Aires jeszcze nie było. Jeśli tradycyjnie mecze między tymi drużynami są nazywane w Argentynie "superclasico", tym razem było coś więcej - hiperclasico! Dziennikarz Andres Burgo mówi, że to mecz, który ma ogromny wpływ na życie społeczne. "Niektórzy zaczęli nawet przekładać takie imprezy jak śluby, nie mówiąc już o rocznicy urodzin". Jednym słowem - szaleństwo. Ale czyż można było myśleć inaczej, wiedząc, że obecny prezydent kraju Mauricio Macri przez wiele lat szefował wcześniej drużynie Boca, a jeszcze zanim okazało się, że "Xeneizes" zagrają z największym rywalem, otwarcie mówił, że nie chce takiego meczu, bo wystarczy mu już stresu na co dzień. Ogromna ulewa, która przeszła nad Buenos Aires w sobotę i wymusiła przełożenie spotkania z pierwotnego terminu na niedzielę tylko podkreśliła wyjątkowość pojedynku, na który bilety rozeszły się błyskawicznie. Jakby tej wyjątkowości było mało, tuż przed spotkaniem nieoczekiwanie w szatni River miała pojawić się... policja. Z pewnością po to, aby sprawdzić, czy nie znajduje się tam sprzęt najnowszej generacji, który miałby służyć do kontaktów z trenerem Gallardo, zawieszonym i wysłanym na trybuny właśnie za to, że w półfinale z Gremio, mimo zakazu, bez krępacji zszedł do szatni w przerwie, a ze sztabem kontaktował się przy wykorzystaniu nowoczesnej technologii. Goście z północnej, bogatszej części Buenos (choć obydwa kluby wywodzą się dzielnicy La Boca) znacznie lepiej rozpoczęli spotkanie. Pierwszy sygnał do ataku dał "Pity" Martinez, już w 5 minucie z wolnego. Piłka niechybnie zmierzała w "okienko", ale Agustin Rossi znakomicie ją wybił. Za chwilę Martinez Quarta miał kolejną dobrą okazję, tuż obok słupka. Gospodarze, znacznie lepiej spisujący się w tym sezonie w lidze, nie mogli narzucić swojego stylu gry. Gdyby nie bramkarz, piłka wpadłaby do siatki po ładnej główce Borre. Na domiar złego, z boiska musiał zejść z powodu kontuzji jeden z najlepszych graczy Boca Cristian Pavon. I wtedy Boca ukąsiła po raz pierwszy. Ramon Abila może nie przypomina króla pola karnego, ale w tym sezonie odnajduje się tam znakomicie. Jego uderzenie Armani najpierw obronił, ale przy dobitce był już bezradny. Radość gospodarzy nie trwała jednak długo. Zaledwie dwie minuty, bo Lucas Pratto błyskawicznie wyrównał kąśliwym strzałem tuż przy słupku. Rossi ma bardzo długi zasięg ramion, ale tym razem nie dał rady. "Milionerzy" z River złapali wiatr w żagle, gdy znowu rywale sprowadzili ich na ziemię. "Pipa" Benedetto znakomicie uderzył głową tuż przed przerwą. Dużo goli, akcje z jednej i z drugiej strony, niezwykła intensywność - to był mecz godny historycznego finału. I nieprzewidywalny, o czym można było przekonać się w II połowie. Tempo nie spadło, ale w czasie, gdy to Boca miała więcej z gry, padł wyrównujący gol dla River. Po samobójczej główce Izquierdoza. Mimo wejścia Carlitosa Teveza na ostatnie 20 minut, mimo przewagi gospodarzy i mimo sytuacji sam na sam Benedetto z Armanim, nic się już nie zmieniło. Rewanż - 24 listopada na El Monumental. Niemal tak samo słynnym jak La Bombonera. Tam też może zdarzyć się wszystko. Boca - River 2-2 (2-1) Boca: Rossi - Jara (83. Buffarini), Izquierdoz, Magallan, Olaza - Nandez, Barrios, P. Perez - Villa (73. Tevez), Abila, Pavon (27. Benedetto). River: Maidana, Martinez Quarta (58. Fernandez), Pinola - Montiel, E. Perez (75. Zuculini), Palacios, Martinez (77. Quintero), Casco - Borre, Pratto. Bramki: 1-0 Abila (34.), 1-1 Pratto (36.), 2-1 Benedetto (45.+1), 2-2 Izquierdoz (61., samobójczy). Remigiusz Półtorak