Nie pierwszy raz Valerenga okazuje się być za mocna dla wiślaków. Poprzednio - w listopadzie 2003 roku - wyeliminowała nasz zespół w II rundzie Pucharu UEFA. Sęk w tym, że wówczas Norwegowie nie potrafili strzelić ani jednego gola, świetnie się tylko bronili i lepiej wykonywali rzuty karne. Tym razem przewaga Valerengi, określanej przed laty w Polsce mianem "Traktorzystów", nie podlegała dyskusji, a na kierowców ciągników wyglądał polski zespół. Valerenga szybciej biegała i szybciej rozgrywała piłkę. Widać, że wiślacy są po ciężkich treningach. Wbrew temu potrafili stworzyć kilka dobrych okazji strzeleckich, ale odezwał się stary problem - skuteczność. W ekipie "Białej Gwiazdy" nie wystąpił jeszcze Cwietan Genkow, który dopiero w niedzielę, kilka godzin przed meczem dotarł do Hiszpanii. Na początku wiślacy mieli przewagę. Najpierw, po podaniu z lewej strony Andraża Kirma w dobrej sytuacji Maciej Żurawski uderzył z siedmiu metrów kolanem obok bramki. W 15. min Wojciech Łobodziński zmarnował jeszcze lepszą sytuację (podawał Żurawski), gdy z 14 m uderzył metr obok bramki. Najwięcej kłopotów defensywie "Białej Gwiazdy", a dokładniej Serge'owi Branco sprawił Jamajczyk Luton Shelton, który szalał na lewej stronie i dwa razy groźnie strzelił. Za trzecim razem (20. min) piłka trafiła do Sheltona po złym wybiciu nogą przez Filipa Kurto. Kurto swój błąd naprawił broniąc na raty strzał Jamajczyka. W 29. min po kontrataku Dragana Paljicia z Tomaszem Jirsakiem Andraż Kirm kopnął z lewej nogi obok słupka długiego rogu. Te niewykorzystane sytuacje szybko się zemściły. W 35. minucie, po stracie Siwakowa, Morten Berre urządził sobie slalom między wiślakami: Gordanem Bunozą (zawinił najbardziej, stał przed polem karnym, mógł interweniować o wiele bardziej zdecydowanie), Jaliensem i Branco, po czym huknął do siatki. Tuż przed przerwą, po faulu spóźnionego Jaliensa na Havardzie Nielsenie, Harmeet Singh z rzutu karnego nie dał szans Kurcie i mieliśmy 0-2. Na początku II połowy Norwegowie "rozklepali" defensywę Wisły, ale na wysokości zadania stanął Kurto, który obronił oddawany z pierwszej piłki strzał Nielsena. Za moment Nielsen przeszedł z dziecinną łatwością Radosława Sobolewskiego, wpadł w pole karne, by niecelnie oddać na środek. W 60. min było już 0-3. Po akcji prawą flanką i zgraniu głową Kristofera Haestada Nielsen uderzył pięknie z woleja, bez przyjęcia i piłka wylądowała tuż przy słupku mimo efektownej robinsonady Kurty. Gdy chwilę później, po prostopadłym podaniu z głębi pola Berre posadził na tyłku Mateusza Kowalskiego i wyłożył piłkę Singhowi, a ten skierował ją do pustej bramki, komentujący w Orange Sport Ingo Andrzej Iwan trafnie skomentował: - Masakra. To istotnie była piłkarska masakra. Na dodatek przez ostatni kwadrans wiślacy musieli sobie radzić w osłabieniu, bo za brutalny faul na Nielsenie Branco zobaczył drugą żółtą kartkę i w efekcie czerwoną. Trener Robert Maaskant celem ożywienia poczynań ofensywnych wpuścił na drugą połowę Łukasza Gargułę i Patryka Małeckiego. O dziwo, najżwawiej do przodu biegał jednak ... Bunoza! Maciej Żurawski starał się, ale po kilku sprintach oddychał tak ciężko, że można mieć było o niego obawy. Z nowych nabytków Siwakow, poza stratą, nic nie pokazał. Jaliens miał udział przy dwóch golach, sprokurował rzut karny, ale i tak popełnił znacznie mniej błędów niż Bunoza, w kilku sytuacjach emanował opanowaniem i spokojem. Wisła Kraków - Valerenga Oslo 0-4 (0-2) 0-1 Berre (35.), 0-2 Singh (45. Z karnego po fualu Jaliensa na Nielsenie), 0-3 Nielsen (60.), 0-4 Singh (65. Z podania Berre). Wisła Kraków: Kurto - Branco (ŻK, CZK - 75.), Jaliens ŻK (60. Kowalski), Bunoza, Paljić - Siwakow ŻK (46. Garguła), Sobolewski, Jirsak (76. Rios). - Łobodziński, Żurawski (76. Wilk), Kirm (46. Małecki). Valerenga: Hirschfeld - Stoor (46. Dos Santos), Muri, Strandberg, Nordvik ŻK, - Haestad, Singh, Berre, Zajic (68. Leigh) - Abdellaoue (46. Haidar), Shelton (42. Nielsen).