- Teraz wygrana jest niemożliwa - powiedział Hiszpan, gdy przyjechał na metę 18. etapu "Wielkiej Pętli" blisko cztery minuty za zwycięzcą Andym Schleckiem. Zapaść Contadora spowodowała, że w klasyfikacji generalnej traci już 4.44 min do lidera Thomasa Voecklera. Za Francuzem plasuje się Andy Schleck, który jest gorszy tylko o 15 sekund. Kolejne miejsca zajmują Franck Schleck (1.08) i Cadel Evans (1.12), który wydaje się teraz głównym rywalem braci do końcowego zwycięstwa. Hiszpan w pierwszym tygodniu Tour de France doznał urazu kolana i choć wydawało się, że z jego zdrowiem jest już wszystko w porządku, to w czwartek kolarz Saxo Banku konsultował się z lekarzem wyścigu i nie potrafił wytrzymać tempa narzuconego przez rywali. Cały dzień bardzo dobrze jechał za to zespól Leopard-Trek, a w czasie podjazdu na drugą z trzech górskich premii pod Col d'Izoard zaatakował Andy Schleck. Żaden z głównych konkurentów nie usiadł mu na kole, co pozwoliło Luksemburczykowi na odjazd, natomiast przy budowaniu przewagi nad grupą liderów bardzo pomogła mu dwójka kolegów z zespołu, którzy brali udział w ucieczce. - Andy dobrze rozegrał swoje karty. Wysłał dwóch kolarzy do ucieczki, co było inteligentnym posunięciem. Trzeba uchylić przed nim kapelusza - stwierdził Contador. Najgorzej dla Hiszpana, że jak na ostatnich kilometrach podjazdu pod Col du Galibier Andy'ego Schlecka zdecydował się gonić Evans, to kolarz Saxo Banku odpadł z tej grupy. - Na ostatnich 10 kilometrach przechodziłem bardzo złą fazę, ale w czwartek problemy miałem od początku. Kiedy odpadłem z czołówki, jedyne o czym myślałem, to żeby tylko dojechać do mety - mówił Contador. Po etapie Hiszpanowi zaaplikowano środek na jego bolące kolano, który ma pozwolić mu przetrwać piątek, gdzie kolarze przejadą zaledwie 109,5 kilometra, ale z trzema górskimi premiami i metą na Alpe-d'Huez. - Nie jestem przyzwyczajony do sytuacji, w jakiej znalazłem się dzisiaj. Teraz musze odpocząć i czekać na piątek - powiedział Contador.