Dawno już wyprzedził ojca, jeszcze pięć trafień i dogoni Bońka. Wśród najlepszych strzelców w historii reprezentacji Polski Ebi Smolarek ze swoimi 19 bramkami zamyka czołową dziesiątkę. W eliminacjach Euro 2008 trafiał do siatki częściej niż Cristiano Ronaldo, turniej finałowy był jednak początkiem kryzysu, który trwa do dziś. Telefon zadzwonił 13 czerwca. Byłem w Bernie na meczu Holandia - Francja, dzień wcześniej Smolarek i jego koledzy z kadry tracąc w 90. min zwycięstwo nad Austrią opłakiwali praktycznie pożegnanie z pierwszymi finałami ME, w których grali. Pedro Fernandez dziennikarz "Marki" mieszkający w Santander i piszący o Racingu powiedział mi, że nowy trener Juan Ramon Muniz nie chce Ebiego w swojej drużynie. Byłem zaskoczony. Muniz nawet Polaka nie znał, a jego poprzednik Marcelino, który doprowadził skromniutki klub do największego sukcesu w historii, uważał Smolarka za piłkarza podstawowego. Ebi grał częściej niż Mohammed Tchite, choć to napastnik Konga zdobył więcej bramek. Polak nie chciał pogodzić się z decyzją Muniza, odrzucił ofertę francuskiej Tolouse czym rozzłościł szefów Racingu chcących odzyskać 4,8 mln euro, które zapłacili Borussi Dortmund. W ostatnim dniu okna transferowego Smolarek został wypożyczony do Boltonu, gdzie tylko raz dostał szansę gry w podstawowym składzie. To najgorszy sezon Polaka od czasu ciężkiej kontuzji w 2002 roku, która wyeliminowała go z gry na 15 miesięcy (a jeszcze UEFA zdyskwalifikowała go na pół roku za używanie marihuany - czego nigdy mu nie udowodniono). Tamten kryzys Smolarek przezwyciężył, stając się później trzy razy z rzędu (2005, 2006, 2007) piłkarzem roku w Polsce. Po wygranych eliminacjach Euro 2008 zajął drugie miejsce w plebiscycie "Przeglądu Sportowego" na 10 najlepszych sportowców Polski, otrzymał też Wiktora 2007. W Racingu grał wtedy w podstawowym składzie, choć wszyscy dziwili się, dlaczego nie strzela tak często jak u Beenhakkera. W meczu na Santiago Bernabeu z Realem Madryt (1:3) był jednym z najlepszych graczy gości i co podkreślała hiszpańska prasa, mistrz świata Fabio Cannavaro nie znalazł innego sposobu niż brutalne wejścia w Polaka. Kłopoty były jednak tuż za progiem. Ebi ma jeszcze kontrakt w Santander przez dwa lata. W poniedziałek wróci do klubu, który po słabszym sezonie, znów ma nowego trenera Juana Carlosa Mandię. Mandia dał prezesowi Racingu Francisco Pernii listę 5-6 graczy, których chciałby w drużynie. Na razie klub sprzedał stopera Ivána Marcano do Villarreal i wypożyczył z Sevilli obrońcę José Ángela Crespo. Sprowadził na lewą pomoc 24-letniego Manuela Aranę z Castellonu, którego prezes reklamuje, jako najlepszego piłkarza II ligi hiszpańskiej. On ma rywalizować o miejsce z legendą klubu Pedro Munitisem. Mandina najmocniej zabiega o Abela Aguilara, środkowego pomocnika z Kolumbii, który grał ostatni sezon w Herkulesie Alicante (35 meczów, 9 goli), ale należy do Udinese (Włosi chcą 3 mln euro). O Smolarku prasa hiszpańska nie wspomina. - Gdyby Racing miał kupca na Polaka, na pewno by go sprzedał - mówi dziennikarz "Marki" Pedro Fernandez. - Ale liczy się z tym, że po tak słabym sezonie jak w Boltonie, nikt nie da za niego grosza. Treningi Racingu startują w poniedziałek. Ebi ma jedyną szansę przekonania do siebie Mandii podczas okresu przygotowawczego. Jeśli nie, zostanie wypożyczony gdzieś do II ligi, lub do Grecji, albo trafi na ławkę. Perspektywa niepewna? W wieku 28 lat, jedna z najjaśniejszych gwiazd reprezentacji Polski musi jeszcze raz ratować swoją karierę. DYSKUTUJ Z DARKIEM WOŁOWSKIM NA JEGO BLOGU