Międzynarodowa Federacja Szermiercza, Międzynarodowa Federacja Sportów Strzeleckich oraz Międzynarodowe Stowarzyszenie Boksu - to właśnie na czele tych trzech światowych organizacji stoją ludzie Kremla. Przez lata, pozostając wiernymi u boku Władimira Putina, dorobili się gigantycznych majątków, co najmniej w dwóch przypadkach liczonych w miliardach dolarów. Ludzie Putina nadal rządzą w trzech olimpijskich federacjach - Każda z tych trzech federacji w dużym stopniu jest uzależniona od ich szefów z Rosji, pomimo wezwań do ich zastąpienia - zaznaczył portal sports.ru już we wstępie, nie bez satysfakcji zaznaczając, że pomimo odizolowania rosyjskiego sportu od międzynarodowych zmagań, na czele wymienionych federacji stoi trio rosyjskich krezusów. Ten fakt redakcja nazwała "zdumiewającym szczegółem". Zacznijmy od postaci z tego grona, która do pewnego stopnia nieco się wyłamała, czyli Aliszera Usmanowa. Oligarcha, który tylko na skonfiskowany w porcie w Hamburgu jacht wydał prawie 600 milionów dolarów, postanowił zawiesić swoją prezydenturę w Międzynarodowej Federacji Szermierczej. W oświadczeniu, opublikowanym na stronie internetowej FIE, wyjaśnił swoją motywację faktem, że w uzasadnieniu sankcji padł ofiarą "fałszywych oskarżeń, które dyskredytują honor, godność i reputację biznesową. Użyję wszelkich środków prawnych, aby chronić swój honor i reputację". Dodał, że będzie walczył o wymierzenie sprawiedliwości. Kremlow pociągnie za sobą światowy boks? "Sytuacja będzie krytyczna" Rosjanie przestrzegają, że jeśli 14-letnie rządy Usmanowa ostatecznie dobiegną końca, to biada tej federacji. Wyliczono, że w tym czasie przekazał on na rzecz FIE blisko 100 milionów dolarów, a roczne darowizny wynosiły ok. 5 milionów dolarów. Żeby jeszcze bardziej zobrazować skalę wsparcia przedstawiono procentowy udział w rocznym budżecie: w sezonie olimpijskim pieniądze z Kremla stanowiły 25 procent, a w sezonach pozaolimpijskich - uwaga - ponad 95 proc. wszystkich dochodów! Światowym boksem rządzi z kolei Umar Kremlow, czyli nikt inny, jak przyjaciel Putina, który w przeszłości należał do mającej zażyłe kontakty z prezydentem Rosji motocyklowej grupy "Nocne Wilki". Nikt, kto zna realia, nie mógł się dziwić, że dla światowego boksu niezauważona pozostawała wojna w Ukrainie, wywołana przez Federację Rosyjską. To nie zmienia faktu, że głucha cisza była nieprzyzwoita i moralnie skandaliczna. Kremlow, który akurat nie jest klasyfikowany do kategorii oligarchów, dzięki pieniądzom Gazpromu jawił się jako zbawca boksu amatorskiego, przejmując go w fatalnej kondycji, umoczonego w skandale, które groziły usunięciu też szlachetnej sztuki walki z igrzysk olimpijskich w Paryżu. Tutaj tak konkretnych kwot, jak w przypadku Usmanowa, w artykule sports.ru nie przedstawiono, ale wydźwięk jest jednoznaczny. Sprowadza się bowiem do tego, że brak Kremlowa pociągnie za sobą utratę rosyjskiego kapitału. - Odmowa kontraktu z rosyjską firmą będzie krytyczna dla organizacji i jej przyszłości - napisano. Lisin też pozostaje prezydentem. Apele na nic Drugim w tym gronie oligarchą z majątkiem ponad 18 mld dolarów jest Władimir Lisin, szef Novolipetsk Steel, jednej z czterech największych firm stalowych w Rosji oraz kilku dużych firm transportowych. Co właściwie niespotykane w tym gronie, ten bogacz piastujący miejsce na liście 100 najbogatszych ludzi świata wprost sprzeciwił się wojnie w Ukrainie, optując za dyplomatycznym rozwiązaniem. Lisin w 2018 roku został szefem Międzynarodowej Federacji Strzelectwa Sportowego, a tylko w sezonie 2020/21 obsypał poszczególne kraje i federacje kwotą około 3 mln dolarów. Niemieckie, szwajcarskie i ukraińskie federacje strzeleckie domagają się sankcji przeciwko Rosji i Białorusi, ale Lisin cały czas ma się dobrze. Autor materiału na sports.ru zwraca uwagę, że dziś pieniądze Lisina działają na rzecz pomocy humanitarnej Ukrainie. Chodzi o środki ze specjalnego funduszu rozwojowego, który został utworzony przez samego oligarchę trzy lata temu. Wówczas z "prywatnych" środków wpłacił 10 milionów dolarów. Kadencja Lisina upływa jesienią 2022 roku i możliwe, że jego odejście pociągnie za sobą ISSF, która bez jego nieprzebranych środków może znaleźć się w tarapatach. To moment, w którym działacze wymienionych federacji, ale nie tylko, powinni uderzyć się w pierś. Przez lata niewielu zadało sobie trud, by odpowiedzieć na pytanie, skąd bierze się strumień pieniędzy, finansujących ich ukochane sporty. Wojna w Ukrainie brutalnie odarła wszystkich z hipokryzji, ale gorzka refleksja w kilku przypadkach może okazać się dalece niewystarczająca...