Prokuratorzy prowadzący śledztwo dotyczące korupcji w polskiej piłce nożnej: Krzysztof Grzeszczak i Robert Tomankiewicz zażądali na poprzednich rozprawach dla 17 oskarżonych kar więzienia od 7 lat bezwzględnego więzienia do roku i trzech miesięcy w zawieszeniu. Mowy końcowe prokuratorzy wygłaszali przez dwie poprzednie rozprawy, prezentując m.in. na sali rozpraw pokazy slajdów, które miały zobrazować połączenia telefoniczne między działaczami, sędziami, ich wzajemne korupcyjne powiązania. Najwyższej kary - 7 lat więzienia - prokuratura zażądała dla b. prezesa Arki Jacka M., oskarżonego m.in. o kierowanie grupą przestępczą. Oskarżenie chce też dla niego grzywny w wysokości 105 tys. zł oraz zakazu zajmowania stanowisk członka zarządu sportowej spółki akcyjnej przez 10 lat. Obrońca Jacka M. mec. Maciej Urbański przekonywał m.in., że w klubie Arka Gdynia nigdy nie funkcjonowała żadna grupa przestępcza, więc M. nie mógł jej przewodzić, prokuratura nie wykazała, że nieuczciwe zachowanie wystąpiło w którymkolwiek ze spotkań, a zła wykładnia prawa nie wskazuje, kto tak naprawdę jest uczestnikiem zawodów sportowych. - Arka Gdynia, jak większość klubów w Polsce, padła ofiarą istniejącego od dziesięcioleci w polskiej piłce systemu wymuszeń haraczów. Jeśli jest mowa o jakiejś grupie przestępczej, to jest ona skupiona wokół Ryszarda F. i swoim zasięgiem obejmowała cały kraj - mówił Urbański. Zdaniem adwokata kluby były zastraszane przez "Fryzjera" i jego obserwatorsko-sędziowską grupę, poddawały się i płaciły. - Niedorzeczne jest przypisywanie kierownictwa w grupie, tylko dlatego, że był prezesem klubu piłkarskiego - dodał obrońca. Urbański przypomniał także, że prokuratura nie wykazała m.in. skąd brano pieniądze na korumpowanie sędziów i obserwatorów. Dodał także, że jego zdaniem zawody ówczesnej drugiej ligi piłkarskiej nie były zawodami profesjonalnymi, ponieważ nie opierały się na żadnej licencji. Dla b. działacza piłkarskiego Ryszarda F. prokurator zażądał 6 i pół roku więzienia oraz grzywny w wysokości 99 tys. zł. Adwokat Ryszarda F. Andrzej Grabiński wskazywał z kolei na błędy prokuratorów i presję, jaką mieli wywierać na przesłuchiwanych. Podkreślił, że prokuratura nie wykazała skąd Ryszard F. dowiadywał się o obsadzie sędziowskiej przed spotkaniami. Drugi obrońca Ryszarda F. mec. Piotr Kruszyński zakwestionował natomiast przedstawione wcześniej przez prokuraturę bilingi połączeń telefonicznych wykonywanych przez F. - Było 1200 rozmów? I co z tego? Panowie mogli rozmawiać o czymkolwiek, o pogodzie, samochodach czy alkoholu. Nie ma żadnych dowodów - mówił. Kruszyński podkreślił także, że żądana przez prokuraturę kara 6 i pół roku więzienia go "zszokowała". Zaznaczył, że Ryszard F. nie był żadnym "mózgiem" ani członkiem zorganizowanej grupy przestępczej, tylko "co najwyżej jakimś drobnym pośrednikiem przy kilku transakcjach". - Kary tej wysokości dostają czasem osoby, które spowodowały wypadek drogowy ze skutkiem śmiertelnym, sprawcy rozbojów, gwałtów ze szczególnym okrucieństwem więc żądanie takiej kary wobec F. jest jakimś kuriozum - dodał. Obrońcy wnioskowali o uniewinnienie Ryszarda F. lub o zmianę kwalifikacji czynów i jak najłagodniejszy wymiar kary. Dla czworga z oskarżonych prokuratura domaga się od 2 lat do roku i trzech miesięcy więzienia w zawieszeniu oraz grzywny. Natomiast wobec pozostałych 11 oskarżonych kar od 4 i pół roku do 2 lat i czterech miesięcy więzienia oraz grzywny. W czasie piątkowej rozprawy głos zabrało jeszcze dwóch obrońców, którzy także wskazywał m.in. na błędy proceduralne oraz nieprecyzyjne uregulowania prawne. Na piątkowej rozprawie nie stawiło się kilku adwokatów, którzy wnieśli o umożliwienie im wygłoszenie mów końcowych 27 marca. Na ten dzień sąd wyznaczył rozprawę, podczas której może dojść do ogłoszenia wyroku. Śledztwo w sprawie korupcji w polskim futbolu toczy się od maja 2005 r. Do tej pory prokuratura postawiła zarzuty ponad 180 osobom: sędziom, m.in. najbardziej znanemu polskiemu arbitrowi Grzegorzowi G., trenerom, m.in. byłemu selekcjonerowi drużyny narodowej Januszowi W., oraz byłemu reprezentantowi Dariuszowi W., a także obserwatorom i piłkarzom. Zarzuty w tym śledztwie usłyszeli także piłkarze, w tym Piotr R., do niedawna kapitan Lecha Poznań, kilku działaczy, w tym b. prezes Motoru Lublin oraz m.in. b. II trener Wisły Kraków (postawiono mu 89 zarzutów). Zarzuty usłyszeli też m.in. dwaj członkowie poprzedniego zarządu PZPN Wit Ż. i Kazimierz F. oraz wybrany do obecnego zarządu Henryk K., którego następnie Walne Zgromadzenie PZPN zawiesiło w prawach członka.