Irlandczycy od wielu lat bezskutecznie próbują awansować do prestiżowej imprezy. Po raz ostatni w mistrzostwach świata wystąpili w 1986 roku, w Meksyku. Za każdym razem, gdy rozpoczynają się eliminacje, irlandzcy fani liczą na to, że może wreszcie tym razem ich reprezentacja zagra w ważnej imprezie. Piłkarze Irlandii Północnej sami często dość szybko rozwiewają nadzieje kibiców. We wrześniu 2004 roku marzeń pozbawili ich biało- czerwoni, którzy po golach Macieja Żurawskiego, Piotra Włodarczyka i Jacka Krzynówka wygrali 3:0. I choć później zespół prowadzony przez Lawrie Sancheza zremisował na wyjeździe z Walią i pokonał nawet Anglików, inauguracyjna porażka z Polakami była bardzo bolesna. "Patrząc z perspektywy czasu, ten mecz to była katastrofa. Traciliśmy głupie gole za sprawą fatalnej gry w obronie" - wspomina spotkanie sprzed pięciu lat Sanchez, cytowany w dzienniku "Belfast Telegraph". Były szkoleniowiec Irlandii Północnej doskonale pamięta okoliczności, jakie towarzyszyły tamtemu spotkaniu. "Pamiętam, że mecz rozpoczynał się o trzeciej po południu. Ja uważałem, że o takiej godzinie na Windsor Park nie ma zupełnie atmosfery. Zawsze chciałem grać wieczorem, przy sztucznym świetle. Później tak graliśmy, ja do tego doprowadziłem i uważam to za swój sukces" - mówi Sanchez. Dodatkowo przyznaje, że także pogoda nie sprzyjała jego drużynie. Zespół trenował przez cały tydzień w deszczu i selekcjoner liczył na to, że w podobnych warunkach przyjdzie mu grać przeciwko Polakom. "Tymczasem rano w dniu meczu wyszło słońce, a ja myślałem sobie, że przecież nie na taką pogodę liczyliśmy. Ona miała być zła" - wyznaje były szkoleniowiec Irlandii Północnej . Feralne spotkanie z Polakami pamięta piłkarz Ipswich Town Gareth McAuley, choć nie brał w nim udziału: "Nie rozmawialiśmy o tamtym meczu, ale jest przecież wśród nas kilku piłkarzy, których ta porażka wciąż boli, jak i to, w jaki sposób Polacy wygrali. Na pewno będą chcieli się zrehabilitować. Piłkarz ma już taką mentalność, że gdy nadarza się okazja, stara się pewne rzeczy wymazać z pamięci" - mówi. Zapewnia, że nie dopuszcza myśli o kolejnej porażce z Polską: "Najgorszy scenariusz to jeden punkt, ale gramy o zwycięstwo". Dziennik "Belfast Telegraph" wskazuje, że historia może się powtórzyć i polscy piłkarze znów rozwieją nadzieje Irlandczyków na awans do turnieju. Zaznacza jednak, że zwycięstwo gospodarzy w tym meczu może oznaczać dymisję Leo Beenhakkera. "Stosunki między polską federacją a Beenhakkerem są obecnie złe. Od kilku tygodni mówi się, że jeśli Holender nie osiągnie dobrego wyniku w meczu przeciwko Irlandii Północnej, to nowy prezes Grzegorz Lato może pokazać mu drzwi" - podsumowuje dziennik. Marcin Pawlicki, Belfast