22-letni napastnik przeszedł do "The Reds" w ostatnim dniu zimowego okna transferowego za 35 milionów funtów. To największa kwota zapłacona za brytyjskiego piłkarza. W nowym klubie dostał koszulkę z numerem dziewięć, jaką wcześniej nosił Fernando Torres sprzedany do Chelsea Londyn za 50 milionów funtów, co jest rekordem transferowym pomiędzy brytyjskimi klubami. - Czuję, że jestem gotowy. Zmieniłem klub, ale czuję się już tu zadomowiony i wiem, co muszę robić - koncentrować się na mojej grze - powiedział piłkarz na czwartkowej konferencji prasowej. - Naprawdę czuję się już jak w domu. Wiem, że jestem tutaj dopiero od trzech dni, ale przyjęcie z jakim się spotkałem było wspaniałe - mówił rozentuzjazmowany zawodnik, który obecnie pauzuje z powodu urazu uda. - Oczywiście Torres był niesamowitym piłkarzem, ale ja muszę się skoncentrować na własnej grze i pokazać, co potrafię. Zapłacono za mnie sporo pieniędzy i muszę udowodnić, że jestem ich wart. W Newcastle strzelałem gole i to samo chcę robić w Liverpoolu - stwierdził Carroll, który w tym sezonie, swoim debiutanckim w Premier League, zdobył już 11 bramek. Swojego nowego podopiecznego wspierał Kenny Dalglish, menedżer "The Reds". - Chcę zapewnić Andy'ego, że my w klubie jesteśmy bardziej optymistycznie nastawieni do jego przyjścia niż dziennikarze. Wiemy, że to jest młody chłopak i cena, jaką za niego zapłaciliśmy, mogła być większa niż niektórzy mogli sądzić, ale to ktoś, kogo koledzy z drużyny i kibice polubią - powiedział szkoleniowiec Liverpool FC. - Musicie także zrozumieć, że trudno jest piłkarzom przyzwyczaić się do bycia w centrum zainteresowania - od zwykłego 16-,17-latka do kogoś, kto po kilku latach zostaje sprzedany za 35 milionów funtów. To wielka zmiana w twoim życiu. Jestem jednak przekonany, że on sobie z tym poradzi - mówił Dalglish. Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Premier League Zobacz także: Andy Carroll - utalentowany rozrabiaka