Pierwsza tercja była bardzo wyrównana i zakończyła się remisem 2-2. W ciągu pierwszych 20 minut gole dla Canucks uzyskali Daniel Sedin i Raffi Torres, natomiast dla Sharks - Logan Couture i Patrick Marleau. Sedin był najskuteczniejszym zawodnikiem w sezonie regularnym, który zakończył z dorobkiem 104 punktów. Jednak w dwóch pierwszych rundach rozgrywek o Puchar Stanleya nie błyszczał formą, ani skutecznością. Za to w środę trafił do siatki dwukrotnie, bowiem zdobył także gola na 5-2. Powiększył swój dorobek do sześciu bramek, a dotychczas odnotował też cztery asysty. W drugim meczu finału na Zachodzie za każdym razem podawał mu krążek brat bliźniak Henrik Sedin, który w sumie asystował trzykrotnie, a w fazie play off już 12 razy. Kevin Bieksa jako jedyny trafił w drugiej tercji, zapewniając gospodarzom prowadzenie 3-2, a prawdziwy nokaut nastąpił w trzeciej części gry. W niej na listę strzelców wpisali się kolejno: Chris Higgins, Sedin, Aaron Rome i Mason Raymond. Dzięki temu w 57. minucie było już 7-2. W 58. rozmiary porażki "Rekinów" zmniejszył Ben Eager, który wcześniej sześciokrotnie trafiał na ławkę kar, w sumie na 20 minut (otrzymał pięć kar po dwie minuty i jedną 10-minutową). Właśnie emocje i nadmiernie brutalna gra, oraz kilka bójek na początku trzeciej tercji, były główną przyczyną porażki zespołu z San Jose, który zebrał włącznie 53 minuty, a gospodarze - 41, z czego 30 za pojedynki na pięści. Życie utrudniał zawodnikom Sharks także Roberto Luongo, który przy 31 interwencjach tylko trzy razy puścił krążek do siatki. Natomiast Ante Niemi powstrzymał 31 z 38 ataków rywali. Teraz Canucks czekają dwa wyjazdowe spotkania - w piątek i w niedzielę. W finale Konferencji Wschodniej jest remis 1-1, a w czwartek i sobotę hokeiści Tampa Bay Lightning będą podejmować Boston Bruins.