Tak do końca nie wiadomo, o co poszło. Procedura była dosyć skomplikowana. Najpierw trzeba było przeczytać deklarację i odpowiedzieć, czy nie wnosi się na teren lotniska rzeczy przekazanych przez kogoś, a jeśli już, to czy zna się osobę, która przekazywała coś i czy się wie, co to jest. W deklaracji pytano też o broń i niebezpieczne przedmioty. Cantoro odpowiedział przecząco na te pytania. Zatrzymano go jednak i poproszono o złożenie dodatkowych wyjaśnień. Funkcjonariuszka służby bezpieczeństwa sprowadziła do przesłuchania spolonizowanego Argentyńczyka tłumacza języka hiszpańskiego. Interweniowali władający angielskim lekarz Mariusz Urban i dyrektor sportowy Jacek Bednarz. Zawodnika w końcu puszczono, ale każdy zrozumiał, że na lotnisku w Izraelu nie ma miękkiej gry. Michał Białoński, Tel-Awiw