Zinedine Zidane wyznał kiedyś, że byłby zupełnie kim innym, gdyby nie wpłynął na niego Enzo Francescoli. Urugwajskiego idola poznał wiele lat później, ale natchnieniem do gry, było samo wyobrażenie o nim. Trudno ocenić, kim byłby dziś laureat "Złotej Piłki" Leo Messi, bez Ronaldinho. Zaledwie cztery lata temu nastolatek z Argentyny chodził za Brazylijczykiem jak cień - na szczęście obaj mieli dość rozumu, by składać i odbierać hołdy na Camp Nou, a nie w nocnym klubie, gdzie Rolandinho przebalował swój niezmierzony talent. Talent na miarę Pelego i Maradony - a może nawet większy. "Hans Gamper byłby dumy, gdyby zobaczył cię w koszulce Barcelony" - pisała o Ronaldinho prasa w Katalonii kiedy wyczyniał z piłką swoje cuda. Trofeum legendarnego założyciela klubu z Camp Nou jest w tym roku okazją do wizyty AC Milan (środa, godz 19.45). Przed rozpoczęciem meczu gospodarze pokażą swoim kibicom film przypominający dokonania Brazylijczyka. Być może nikt inny w pojedynkę aż tyle dla nich nie zrobił. Według relacji angielskiej prasy defensywny pomocnik Liverpoolu Javier Mascherano odmówił występu w meczu Premier League z Manchesterem City, bo chce zmusić szefów z Anfield, by pozwolili mu odejść do Barcelony. Dziś piłkarze z całego świata zabijają się, by mieć przywilej gry u boku Messiego, Xaviego i Iniesty. Pod względem estetycznym trio z "La Masia" wyniosło drużynę z Katalonii w niedostępne dla innych rejony. Zaledwie siedem lat temu Barcelona leżała jednak w gruzach, a piłkarze omijali Camp Nou uważając za miejsce, gdzie załamują się kariery. Impuls do zmian dał Ronaldinho z firmowym uśmiechem na ustach wierząc, że tam, gdzie dobrze płacą jest w stanie dokonać cudów w pojedynkę. Zaledwie dwa lata później świat leżał u jego stóp - w 2005 roku był już uznany za najlepszego piłkarza globu. Listopadowy mecz z Realem w Madrycie, w którym dwoma niewiarygodnymi golami Brazylijczyk zapracował na bezprecedensową owację Santiago Bernabeu, ma swoje miejsce w historii. Tak jak w następnym roku wielkie batalie w Champions League z Chelsea i Milanem. Wygrany finał z Arsenalem w Paryżu był niespodziewanym początkiem końca zdumiewającego okresu, w którym rzesze ludzi na świecie uważały się za szczęśliwców mających przywilej uczestniczenia w niepowtarzalnym piłkarskim misterium. Wśród nich byli Messi, Xavi i Iniesta. Tak trudno było uwierzyć w nieodwracalny upadek Brazylijczyka, że Barcelona straciła dwa sezony, a latem 2008 roku prezes Milanu Silvio Berlusconi wydał na niego 25 mln euro. Milanlab cudów jednak nie dokonał - zwłaszcza, że dyskoteki Mediolanu okazały się nie mniej pociągające niż te w stolicy Katalonii. Dziś Ronaldinho wciąż jest tylko cieniem siebie. W szefach obu klubów większe emocje budzi Zlatan Ibrahimovic - przy okazji trofeum Gampera Barca i Milan mają negocjować jego wypożyczenie. Tyle, że klub z Mediolanu nie jest w stanie płacić Szwedowi 11 mln euro za sezon (netto). Tyle wart byłby Ronaldinho w formie z 2005 roku. Dyskutuj na blogu Darka Wołowskiego