- Może stwierdzenie "być złym na kogoś" nie jest najodpowiedniejszym, ale czy jesteś zawiedziony postawą twoich kolegów z pola we wczorajszym spotkaniu z Lechem? Bo pozwalali gospodarzom na bardzo dużo, w tym na zdobycie pięciu bramek. A mogło paść ich dużo więcej? - Jako drużyna nie zagraliśmy dobrze w obronie. Pretensje może mieć każdy do każdego - ja do obrońców, obrońcy do mnie i tak dalej. Mecz się jednak skończył, będą kolejne spotkania i teraz trzeba wyciągnąć jakieś pozytywy oraz wyeliminować nasze negatywne zachowania. Bo tych było wczoraj bardzo dużo. Jeżeli po pojedynku ze Śląskiem Wrocław (2:3 - przyp.) mówiliśmy, że naszą niefrasobliwość można byłoby rozdzielić na kilka spotkań, to co powiedzieć po meczu z Lechem? Gospodarze strzelili pięć bramek, a mogli zdobyć kolejne pięć. To nienajlepiej świadczy o nas i o naszej grze defensywnej. W tym jest tylko i wyłącznie nasza wina jako zawodników. Bo trener mówił nam zupełnie co innego. Mówił, że mamy zagęścić środek pola, a niestety tak nie było. Z tego brały się niemal wszystkie akcje "Kolejorza". - Trener Ulatowski przyznał na pomeczowej konferencji prasowej, że zbyt szybko nastawiliście się na grę ofensywną, że o wyniku meczu zadecydowały zmiany, jakie dokonał w przerwie? - Trener robił wszystko po to, by wygrać to spotkanie. Każdy szkoleniowiec, gdy przychodził do Cracovii powtarzał, że wszyscy piłkarze muszą być zawodnikami ofensywnymi, ale i defensywnymi. A niestety w defensywie nie zagraliśmy tak, jak powinniśmy byli. Może tu nie chodzi o umiejętności, ale o ustawianie się na boisko. To bowiem spowodowało, że Lech miał tyle sytuacji pod naszą bramką. - Cała drużyna odpowiada za grę defensywną? - Zostawiliśmy Lechowi zbyt dużo miejsca i to w niemal każdym elemencie. Bo kto nam da dośrodkować piłkę tak, aby nie być atakowanym przez piłkarza drużyny przeciwnej? A my daliśmy Lechowi kilka takich sytuacji. Wystarczyło, że zawodnik gospodarzy podnosił głowę i dogrywał tam, gdzie chciał. Ustawiliśmy się źle jako drużyna na tę drugą połowę. Trener może mówić, że podjął złe decyzje, ale prawda jest taka, że to my gramy. Graliśmy z zespołami lepszymi od Lecha, choćby z NEC Nijmegen i wyglądało to dobrze. Ale było tak dlatego, bo trzymaliśmy się blisko przeciwnika. Wczoraj byliśmy rozwaleni na całym boisku i Lech mógł sobie robić to, co chciał. - Paradoksem tego spotkania było to, że choć, puściłeś pięć bramek, to jednak byłeś najlepszym zawodnikiem Cracovii. Gdyby nie twoje interwencje, wynik byłby dużo wyższy? - Kto to będzie pamiętał za dwa, trzy dni? W pamięci pozostanie jedyne suchy wynik. Niektórzy kibice pewnie nie oglądali tego spotkania, popatrzą na skład i zobaczą nazwiska zawodników, zobaczą, że w bramce stał Cabaj, że puścił pięć bramek, więc jest winny. I ja też tak uważam. Jestem jednym z winowajców tej porażki. Stoję w bramce po to, by bronić. Udało mi się co prawda wygrać kilka pojedynków sam na sam, ale co z tego? Ludzi interesuje suchy wynik, a ten brzmi 5:0 dla gospodarzy. - Takiego rezultatu nie spodziewał się nikt, tym bardziej, że kilka dni wcześniej zaprezentowaliście się z dobrej strony w spotkaniu z Legią Warszawa? - Na Legii zagraliśmy dobry mecz, stwarzaliśmy sobie dużo sytuacji pod bramką rywali. Wczoraj tego nie było. Nie zagraliśmy w Poznaniu dobrego spotkania, być może poza niektórymi momentami z pierwszej połowy. Jeżeli chodzi jednak o drugą część, to było to totalne nieporozumienie. Mówię o tym, co my wszyscy robiliśmy jako zespół. - Przed wami mecz z Koroną Kielce. Nie będzie łatwo odciąć się od sytuacji, w jakiej znaleźliście się. Zero punktów, ostatnie miejsce w tabeli, dziesięć bramek straconych, 0:5 z Lechem. Co więcej, Korona zagra u siebie, a w tej kolejce wygrała w Bytomiu z Polonią? - Najpierw musimy trochę ochłonąć i myślę, że od wtorku zaczniemy powoli myśleć o meczu piątkowym. Na nasze usprawiedliwienie, a raczej na uspokojenie kibiców powiem, że nie mieliśmy łatwego terminarza. Taka jest prawda. Dwa wyjazdy do Legii i Lecha, a więc bardzo silnych drużyn. Powiem szczerze, nie brylujemy na wyjazdach jako drużyna. Na obcych boiskach gramy nieco inaczej niż u siebie. Myślę, że wchodzimy teraz na naszą półkę, czyli będziemy grać z równymi nam przeciwnikami. Przynajmniej teoretycznie. Mamy walczyć o miejsce pięć-sześć. Mam nadzieję, że ten niedzielny wynik wpłynie na nas na tyle mobilizująco, że z Koroną będziemy grali na dwieście procent. Rozmawiał Dariusz Guzik Czytaj też: Katastrofa Cracovii, Ulatowski bierze winę na siebie