To bowiem właśnie Greń przekonał większość delegatów na ostatnim zjeździe wyborczym do głosowania na króla strzelców MŚ 1974. Teraz jednak wokół Grenia zbiera się grupa działaczy, która ma zamiar podjąć próbę odsunięcia Laty od władzy. I to w ciągu kilku najbliższych tygodni - bo już na styczniowym zjeździe. - Co się takiego stało? Lato szedł do wyborów z konkretnym programem, który miał realizować w momencie, kiedy zostanie prezesem. Do tej pory nic nie zostało zrobione. A PZPN-owi potrzebna jest rewolucja. Gdzie są konkretne propozycje zmian do przepisów prawnych, o które upominał się minister Drzewiecki? Gdzie jest audyt finansowy, który zawsze powinien być przeprowadzony na początku urzędowania przez nowe władze? - wylicza Greń. - Przecież poprawki do przepisów prawnych, o które upominał się minister sportu Mirosław Drzewiecki są przygotowane, biuro prawne w PZPN zaraz zostanie powołane, będzie też rzecznik prasowy. Więc czego niby nie zrobiłem? - broni się przed zarzutami Lato. - Nie wiem o co chodzi Greniowi. Sam przecież deklarował, że żadnego stanowiska w PZPN nie chce. Więc o co teraz ma pretensje? - dodaje zdenerwowany prezes. Ci, co dalej stoją murem za Latą twierdzą, że szef jego kampanii wyborczej zmienił front, bo w nowym rozdaniu nie ma takich wpływów, na jakie liczył. - Kazik oczekiwał, że zostanie prawą ręką nowego prezesa i będzie pociągał za wszystkie sznurki z tylnego siedzenia. Tymczasem okazało się, że Lato bardziej polega na Piechniczku i Bugdole. No to teraz Greń chce się zemścić - powiedział "Dziennikowi" jeden z członków obecnego zarządu PZPN. Sam Greń przyznaje, że liczył na to, iż będzie miał zdecydowanie większy wpływ na decyzje podejmowane przez Latę. - Spodziewałem się, że zostanie stworzony zespół doradców przy nowym prezesie, który będzie opiniował pewne rozwiązania. Nic takiego się nie stało. Ciągle słyszę, że przecież minął dopiero miesiąc. Jaką mam gwarancję, że po kolejnym coś się zmieni, skoro jak do tej pory nie można było wybrać nawet rzecznika prasowego? - twierdzi. Żeby doszło do zjazdu wyborczego, do dymisji musi się podać co najmniej sześciu członków zarządu - taki właśnie jest plan Grenia.