"Musimy wygrać, bo na trybunach w Warnie zasiądzie nasz dobry anioł, czyli prezydent Bułgarii Georgi Parwanow. Gdy nam kibicuje, to nigdy nie przegrywamy" - powiedział dla "Super Expressu" Plamen Konstantinow, podstawowy zawodnik Bułgarii. Oba zespoły mają już zapewniony udział w finałach Ligi Światowej, co wcale nie oznacza, że zlekceważą najbliższe mecze. Chodzi nie tylko o niemałe premie finansowe, kibiców, prestiż, ale także o komfort psychiczny przed decydującymi rozstrzygnięciami. Raczej trudno przypuszczać, aby ktokolwiek mógł zaskoczyć rywali. "O Polakach wiemy wszystko, nawet to jakie mają zęby" - żartuje Konstantinow, jednak jego słowa najlepiej obrazują to, że obie drużyny nie mają przed sobą tajemnic. Trener Polski Raul Lozano nie zamierza odpuszczać najbliższych spotkań w Warnie, mimo że nasi kadrowicze mają za sobą męczące podróże do Chin, Argentyny i do Bułgarii. Silnym składem "biało-czerwonych" jest zaskoczony sam Konstantinow. Inną taktykę obrał trener bułgarskiej kadry Martin Stoew. Dał wolne najlepszemu siatkarzowi Europy w ubiegłym roku Mateji Kazijskiemu, a na rewanże do katowickiego "Spodka" chce zabrać zmienników. Do tej pory Polska i Bułgaria wygrały wszystkie swoje spotkania. Dzisiaj ktoś musi przegrać, a rywal obejmie samodzielne prowadzenie w tabeli.