Z Górnikiem rozstałeś się w trakcie przerwy zimowej, gdyż trener Henryk Kasperczak miał inną koncepcję personalną. Ale sentyment do zabrzańskiego klubu, w którym występowałeś dwukrotnie zapewne pozostał. - W piłce nie ma raczej sentymentów i mówię to z pełną odpowiedzialnością. Czas pokaże czy w Zabrzu postąpili słusznie rozstając się z Brzęczkiem. Dywagować zawsze można, ale nie z faktami. Ich nic już nie zmieni. Temat dla mnie jest zamknięty, gram teraz dla innego klubu. Koniec, kropka. Czy w najbliższą sobotę pojawisz się na zabrzańskim stadionie? Mimo, że grać nie możesz, to jednak możesz liczyć na ciepłe przyjęcie kibiców. - Jak wszystkim wiadomo, to nie wystąpię w Zabrzu, gdyż leczę kontuzję. No i druga sprawa - zawarłem umowę z działaczami Górnika. Wynika z niej, że nie mogę zagrać przeciwko swojej byłej drużynie. Ale słowa zamierzam dotrzymać. Gdyby nie te ustalenia, to robiłbym wszystko, by zagrać z Górnikiem. Przecież jestem zawodowcem. Ale będę w Zabrzu i może nawet pojawię się na ławce drużyny. Mam do tego prawo, gdyż jestem grającym asystentem trenera Jurija Szatałowa. Co do wyniku tego meczu to nie zamierzam się wypowiadać. Boisko wszystko zweryfikuje. Kiedy Jerzy Brzęczek zawiesi buty na kołku i wskoczy w garnitur trenerski? - To trudne pytanie, ale nie będę ukrywał, że zamierzam być trenerem, pracować w tym fachu. To mój cel i zrobię wszystko, by go zrealizować. Teraz jestem asystentem trenera, ale chcę pracować samodzielnie. Raczej po sezonie zakończę karierę i będę zbierał doświadczenia już jako szkoleniowiec. W Austrii zrobiłem licencję UEFA A, więc muszę uzupełniać papiery, by mieć PRO. Z moją licencją zacznę w niższych klasach, by piąć się w górę.