Brożek przejął piłkę, której nie potrafił wyekspediować Dickson Choto, a następnie zagrał do Marka Zieńczuka. Ten strzałem zza linii 16 metrów nie dał szans Janowi Musze. - Moja asysta dała nam jedyną bramkę w tym meczu. Cieszy mnie to, tym bardziej, że dzięki niej zdobyliśmy też trzy punkty - powiedział INTERIA.PL napastnik Wisły. - W drugiej połowie do 70 minuty stworzyliśmy sobie kilka klarownych sytuacji. Gdybyśmy wtedy strzelili drugiego gola, byłoby praktycznie po meczu. Ponieważ tak się nie stało, dlatego mieliśmy nerwową końcówkę - dodał Brożek. Paweł nie chciał się zgodzić z tym, że momentami Wisła grała jak za czasów Dana Petrescu, czyli długimi, najczęściej niecelnymi podaniami. - Znacznie częściej gramy teraz tak, jak za Kasperczaka - powiedział dobitnie.