Bieżący rok dla polskiego wioślarstwa łatwy nie jest, ale akurat na czwórkę podwójną możemy liczyć jak na Zawiszę. Nasza najlepsza osada przyleciała do Belgradu w roli aktualnych mistrzów świata i wicemistrzów Europy. Wprawdzie na przestrzeni ostatnich miesięcy czwórka podwójna miewała rozmaite perypetie, bo zdarzyło się, że Mateusz Biskup zachorował (co zmusiło wioślarzy do wycofania się z Pucharu Świata w Lucernie), a tuż przed mistrzostwami okazało się, że właśnie Biskup przejmie od Barańskiego rolę szlakowego, ale w Serbii nasi zawodnicy znów stanęli na podium. Już w eliminacjach Polacy popłynęli najlepiej i awansowali do półfinału. W nim znów byli pierwsi na mecie i zapewnili sobie zarówno miejsce w finale, jak i kwalifikację olimpijską. Gwarancja przepustki do Paryża była niezwykle istotna, bo daje Polakom komfort na kolejne miesiące i pewność, że latem przyszłego roku na sto procent wystąpią na igrzyskach. W sobotę był jednak przed nimi jeszcze belgradzki finał i walka o kolejne mistrzostwo świata. Finał z udziałem naszych reprezentantów kończył przedostatni dzień czempionatu w Serbii. Polacy po 500 metrach zajmowali trzecie miejsce z niewielką stratą do prowadzących Holendrów oraz Włochów i z małą przewagą nad Brytyjczykami. Po kilometrze Holendrzy zaczęli powiększać przewagę, za to nasi wioślarze wyprzedzili Włochów. Strata Polski wynosiła w tym momencie 1,8 sekundy. Zwycięstwo Holendrów, bardzo mocnych na tych mistrzostwach w wielu konkurencjach, było niezagrożone już praktycznie na kilkaset metrów przed metą. Polakom pozostało skupić się na obronie srebrnego medalu i niewiele brakowało, a byłaby to obrona skuteczna. Bardzo dobrym finiszem popisali się jednak Włosi, którzy przecięli linię mety tuż przed Biało-Czerwonymi. Do pierwszego miejsca Polska straciła 2,25 sekundy, a do drugiego 2,69. Medal cieszy, ale innych kwalifikacji na igrzyska brak Brąz czwórki podwójnej jest oczywiście sukcesem, ale nie może przesłaniać faktu, że patrząc całościowo polskie wioślarstwo znalazło się w kryzysie. Medalowa czwórka podwójna kobiet z igrzysk w Tokio praktycznie przestała istnieć (kontuzja oraz koniec lub wstrzymanie karier u poszczególnych zawodniczek), inne osady radzą sobie gorzej i w Belgradzie innych kwalifikacji olimpijskich niż ta, którą wywalczyli nasi dominatorzy, nie mamy. Szanse na Paryż oczywiście w dalszym ciągu są, bo to nie koniec walki o bilet na igrzyska, ale akurat na mistrzostwach świata cel wypełniła tylko męska czwórka podwójna i w tym momencie jest naszą jedyną osadą pewną przyszłorocznego startu we Francji. W Belgradzie medal zdobył za to Artur Mikołajczewski, który był trzeci w jedynce wagi lekkiej, jednak nie jest to konkurencja olimpijska. Sam Mikołajczewski ogłosił po swoim sukcesie, że postanowił zakończyć swoją karierę. Ponadto w sobotę medal wywalczyli także nasi paralimpijczycy z dwójki mieszanej - Jolanta Majka i Michał Gadowski.