W Polsce każdy kolejny pucharowy mecz "Kolejorza" wywołuje w mediach i wśród kibiców wielkie zainteresowanie. Już od ponad pół roku Lech jest jedynym polskim przedstawicielem w europejskich pucharach. Portugalia ma aż cztery drużyny w 1/16 finału Ligi Europejskiej, ale Sporting Braga jest wśród nich swoistym "rodzynkiem". Trzy pozostałe to tzw. wielka trójka: Sporting Lizbona, Benfica Lizbona i FC Porto. Ich potyczki śledzi cała Portugalia - przede wszystkim w Primeira Liga, ale także i w rozgrywkach kontynentalnych. Mniej więcej odpowiada to zainteresowaniu w naszym kraju rywalizacji Wisły Kraków, Legii Warszawa i Lecha Poznań. A Sporting Braga to taki odpowiednik GKS-u Bełchatów - do tego zespołu, mającego spore ambicje, trafiają często doświadczeni piłkarze, którzy chcą w spokoju kończyć kariery albo młodzi, marzący o wybiciu się i transferze do jednego z trzech wielkich klubów. W efekcie rotacja w składzie Sportingu Braga jest ogromna i co roku kadra obecnego wicemistrza Portugalii jest wymieniana niemal w połowie. Media również żyją postawą Porto, Benfiki i Sportingu Lizbona, wyraźnie oddzielając je od całej reszty. Trzy fachowe piłkarskie dzienniki ("A Bola", "Record" i "O Jogo") we wtorkowym wydaniu poświęciły po prawie 20 stron poniedziałkowemu starciu derbowemu Sportingu z Benfiką, całą resztę spychając na drugi plan. Dodajmy, że informacje z obozu Bragi znalazły się też po pucharowych zapowiedziach trzech mocarzy. Zdaniem portugalskich dziennikarzy jest spora szansa na to, że w czwartkowym meczu z Lechem będą mogli zagrać Custodio i Alan. Pierwszy opuścił boisko w trakcie spotkania ligowego z Pacos de Ferreira, drugiemu odnowił się uraz na zaśnieżonym stadionie w Poznaniu. Ile w tym prawdy, skoro Custodio ponoć stracił przytomność, okaże się dopiero w czwartek. W każdym razie trener Domingos Paciencia na pewno nie wystawi do gry kontuzjowanych: Vandinho, Paulo Cesara, Eldersona i Paulao. Aby kadra Sportingu Braga wyglądała jako tako, do gry w Lidze Europejskiej zgłoszono pięciu dodatkowych młodych piłkarzy na tzw. listę B. Sporting Braga spisuje się ostatnio bardzo słabo - przegrał trzy kolejne spotkania. - Musi nastąpić wstrząs i to najlepiej w meczu z Lechem. Nie mamy nic do stracenia, na pewno będziemy atakować - zapowiedział szkoleniowiec wicemistrza Portugalii. Dziennik "Record" podał statystyki dotyczące występów Sportingu Braga w europejskich pucharach. Do tej pory tylko dwukrotnie - na siedem przypadków - zdarzyło się, by Braga awansowała do kolejnej rundy po przegraniu pierwszego meczu. Stało się tak w sezonie 1997/98 w rywalizacji z holenderskim Vitesse Arnhem (1-2 w pierwszym meczu i 2-0 w rewanżu, bramkarzem Sportingu był wówczas Andrzej Woźniak) oraz w 2007 roku ze szwedzkim Hammarby (1-2 i 4-0 w rewanżu). Szanse Lecha są więc spore - trzeba też dodać, że w poznańskim obozie panuje dość duży spokój. We wtorek wieczorem poznaniacy trenowali na Stadionie 1 maja - starym obiekcie, który jeszcze kilka lat temu służył Sportingowi. To betonowy kolos, na którym mogło zasiąść prawie 30 tysięcy widzów z trybunami w kształcie podkowy - dziś nie ma tam już krzesełek czy ławek, ale nie rośnie tam też trawa czy drzewa, jak na starym stadionie im. Edmunda Szyca w Poznaniu. Murawa też jest dobra, choć np. Mateusz Możdżeń przyznawał, że było trochę grząsko. - Ale i tak trenowało się świetnie. Znakomita temperatura, niezła nawierzchnia, tego właśnie potrzebujemy - dodał. Dziś poznaniacy będą już trenowali w porze meczu na Estadio Axa - słynnym Kamieniołomie. Przed południem czeka ich odprawa meczowa oraz indywidualne rozmowy z trenerem, a później spacer po pięknych uliczkach Bragi. Andrzej Grupa, korespondencja z Bragi