"My, kibice, dziennikarze opieramy się tylko i wyłącznie na naszych obserwacjach meczów reprezentacji, natomiast selekcjoner jest z tymi zawodnikami podczas zgrupowań, widzi ich na treningach, obserwuje ich w w normalnym życiu kadry, także poza boiskiem. Dlatego mam wrażenie, że z paru zawodników zrezygnował nie tylko ze względu na ich umiejętności piłkarskie. Może chciał rozbić pewnego rodzaju układy towarzyskie w grupie, które podczas mistrzostw mogłyby mieć na nią niekorzystny wpływ" - podkreślił Bożydar Iwanow, który przyznał, że najwięcej wątpliwości wzbudziły u niego nominacje napastników. "Zdaję sobie sprawę z tego, że Frankowski przez ostatnie pół roku dobrze w piłkę nie grał. Że jest trochę zagubiony psychicznie z tego powodu. Mówi się o tym, że ma lekką nadwagę, co powoduje spowolnienie jego reakcji, co w przypadku napastnika jest bardzo ważnym elementem. Badania wydolnościowe też nie przemawiały za jego powołaniem. A do tego nie jest to człowiek, który dobrze żyje w grupie. Ale ja bym akurat "Franka" powołał, może nie do gry w pierwszym składzie, ale do tego, żeby wchodził na końcówki, co zresztą znakomicie czynił w eliminacjach" - wyjaśnił Bożydar Iwanow. <A href="http://sport.interia.pl/czat?cid=1625">Zobacz pełną relację z czata z Bożydarem Iwanowem</a>