W sobotę na ulicach Bostonu odbędzie się parada zwycięstwa. Według burmistrza Thomasa Menino ma w niej wziąć udział od 3,5 do 5 milionów ludzi. Nie ma się co dziwić, tak wielkiemu zainteresowaniu mistrzostwem MLB w tym mieście. Po pierwsze, kibice "Czerwonych Skarpet" nie mogą pamiętać 1918 roku, czyli ostatniego tytułu dla tej drużyny. - Nie żyliśmy wtedy. Nawet większości naszych dziadków i babć nie było wtedy na świecie - stwierdził Johnny Damon, najlepszy pałkarz Red Sox. Po drugie, Boston dołączył do Nowego Jorku i Pittsburgha, jedynych miast, z których drużyny zdobywały w tym samym roku mistrzostwo MLB i NFL. W lutym 2004 Super Bowl wywalczyli przecież futboliści amerykańscy New England Patriots. - Sądzę, że to najlepszy prezent gwiazdkowy, jaki bostończycy mogli sobie wymarzyć - powiedział Pedro Martinez, inny miotacz "Czerwonych Skarpet". Po trzecie, baseballistom Red Sox udało się w końcu przełamać klątwę. Spadła ona na ten zespół, gdy w 1919 roku sprzedali do New York Yankees największą gwiazdę tamtych lat "Babe'a" Rutha. - Odwróciliśmy wreszcie tę klątwę - powiedział Alan Embree, zawodnik ekipy z Bostonu. Od tego czasu 78 klubów MLB wygrywało World Series, wśród których było 60 byłych zawodników "Czerwonych Skarpet".