- Przy tej drugiej bramce było trochę przypadku i trudno kogokolwiek winić. A pierwsza? Stały fragment gry i ciężko zareagować przy takiej piłce bitej z wolnego, wkręcanej do bramki. Szkoda, bo te pierwsze 10 minut drugiej połowy przespaliśmy - bił się w piersi Bosacki. - Ale i tak słowa uznania należą się wszystkim chłopakom, bo z fatalnego wyniku podnieśliśmy się na 2:2 - dodał obrońca bardziej optymistycznie. - Były jeszcze sytuacje, żeby rozstrzygnąć ten mecz na swoją korzyść. Nie udało się tego zrobić, ale i tak będziemy walczyć za tydzień - obiecał Bartosz. Maciej Borowski, Poznań