Kibice pożegnali biało-czerwonych brawami na stojąco, ale chyba nie było nikogo, kto nie żałował straconej szansy. Zabrakło tego, co idealnie funkcjonowało zaledwie 24 godziny wcześniej w meczu z Rumunią - skutecznego rozgrywania przewag. Trener Ukrainy Oleksandr Seukand przyznał, że oglądał nasze niedawne mecze z Białorusią i że we wtorek zobaczył zupełnie inny zespół, ale odrobił lekcję. Ukraińcy doskonale wiedzieli, gdzie są nasze najmocniejsze punkty. Choć stracili gola po firmowej akcji ekipy Petera Ekrotha, to nie pozwolili Orłom już jej skopiować. Nie znaleźliśmy innego wariantu, aby zaskoczyć świetnie broniącego Konstantyna Szymczuka. Najwięcej problemów sprawiały mu "bomby" Adama Borzęckiego. Nasz obrońca oddał aż jedenaście strzałów i zdobył jedynego gola dla biało-czerwonych. - Nie ma co się przejmować przegraną. Mamy jeden punkt, więc to jeszcze nie koniec świata. Ukraińców czeka mecz z Włochami. Teraz musimy się powoli nastawiać na to, żeby zagrać przeciw nim tak samo walecznie, jak w spotkaniu z Ukraińcami. Trzeba wygrać i poczekać na wyniki innych. INTERIA.PL: Wytrzymaliście kondycyjnie, a walka rzeczywiście była na sto procent przez pełne 65 minut. Co czujecie po tym spotkaniu: rozgoryczenie, że nie udało się wygrać, czy też jesteście bardziej pewni siebie, widząc że zaczyna wychodzić to, co chcecie grać? - Zadowolenie z wykonania ciężkiej pracy i dobrego meczu przyjdzie dopiero później, bo przegraliśmy i cieszyć się nie ma z czego. Przyjechaliśmy na turniej, żeby wygrać wszystkie mecze i awansować do elity, więc w szatni każdy będzie wkurzony, ale za kilka godzin trzeba się nastawiać na mecz z Włochami. Jak ich pokonać? - Myślę, że nie ma sensu niczego zmieniać. Trzeba będzie pracować tak ciężko, jak dzisiaj. Drużyna zasłużyła na pochwały za to, że całe serce zostawiliśmy na lodzie. Sędzia nie miał najlepszego dnia. Jak wpływały na was jego błędy? - Zarówno my, jak i Ukraińcy dopatrzymy się błędów sędziego, ale nie ma sensu na tym się koncentrować, tylko grać swoje. Przed meczem rozmawialiśmy o tym, że sędziów nie zmienimy i bardziej powinniśmy zmienić swoje podejście do nich. Jak się jest nieprzyjemnym wobec arbitrów, to później może się to odbić na nas samych. Krótko przed końcem trener Ekroth wziął czas. Co wam powiedział? - Nie chcę mówić dokładnie o tym, jakie mamy zagrania, ale trener opracował kilka wariantów i ćwiczymy je. Powiedział nam, co chciałby widzieć podczas wznowienia, ale Ukraińcy tak się ustawili, że nie mogliśmy tego zagrać. Próbowaliśmy czegoś innego. Niestety nie wyszło. Przez cały mecz wynik był na styku, więc doszło do kilku ostrych spięć. Kto panu najbardziej zaszedł za skórę? - Staram się o tym nie myśleć. Jak człowiek koncentruje się na takich rzeczach, to nie myśli o grze. Kiedyś właśnie tak ze mną było i częściej siedziałem na ławce niż grałem. W turniejach międzynarodowych drużyna nie potrzebuje tego, aby kogoś uderzyć czy przepchać. Bardziej potrzebujemy dobrego podania i strzału. Rozmawiał w Toruniu Mirosław Ząbkiewicz