- Mam nadzieję, że w meczu rewanżowym w Warszawie los się odwróci i uda nam się zagrać skuteczniej i wygramy nawet więcej niż będzie potrzeba - dodał bramkarz Legii. - Austriacy moim zdaniem zawiedli, spodziewaliśmy się po nich więcej. Grali bardzo prostą piłkę i o dziwo na nas to wystarczyło. Chociaż trzeba przyznać, że w porównaniu z naszymi ostatnimi występami, dziś zagraliśmy zdecydowanie lepsze zawody. Niewiele brakowało, aby młody Belg, który wszedł na boisko, strzelił Ci bramkę. - Ale nie strzelił, więc nie ma o czym mówić. Pod koniec meczu po stracie gola mocniej poszliśmy do przodu, tym samym naraziliśmy się na groźne kontry ze strony rywala. Za bardzo chcieliśmy wyrównać stan meczu i czasem zabrakło nas z tyłu. 1:0 to nie tragedia, ale można było osiągnąć tu lepszy wynik. Teraz w rewanżu trzeba będzie zagrać na maksimum możliwości. - Ciężko będzie, ale jestem dobrej myśli. W poprzednim meczu dostaliśmy nauczkę w finale Pucharu Polski i miejmy nadzieję, że to teraz zaprocentuje. Lechowi trzeba było strzelić dwie bramki, aby odrobić stratę. Austrii wystarczy jedną. - Walka będzie podobna, ale myślę, że tym razem wygramy i awansujemy. Kibice mocno zdzierali dla Was gardła. - Oczywiście. Byliśmy przed meczem pod wrażeniem liczby naszych kibiców, jaka zdecydowała się wybrać do Wiednia. Później ilość przeszła w jakość, przez cały mecz było ich słychać, zachowywali się wspaniale. Bardzo im dziękujemy. Jak ocenisz bramkarza Austrii, Didulicę? - Nie mnie to oceniać, od tego są trenerzy. Na pewno bramkarz Austrii Wiedeń był chyba najjaśniejszym punktem swojego zespołu. Całkiem nieźle grał na przedpolu i dopisywało mu niesamowite szczęście. Na pewno oprócz strzelca bramki, to Didulica jest głównym ojcem zwycięstwa Austriaków w meczu z nami.