Dlaczego? Bo jego zmiennik, Mark Brown to dużo gorszy bramkarz. W Szkocji wszyscy zdają sobie z tego sprawę, nawet pomimo, iż Boruc zyskał ostatnio nowy przydomek. "Król Artur" nazywany jest teraz "Calamity King Artur", czyli... "Król Nieszczęść". Na szczęście Boruc w klubie ma oparcie w postaci Gordona Strachana, który pogroził tylko palcem, a zamiast odstawić na ławkę, wysłał na dodatkowe treningi bramkarskie. Świadkowie tych zajęć podkreślają, że dawno nie widzieli tak ciężko pracującego i skoncentrowanego bramkarza "Celtów". Efekty tej pracy zobaczymy już w niedzielę. O godzinie 14:55 rozpocznie się wyjazdowy mecz Celtiku z Aberdeen.