Wynik 0:0 oznacza, że podopieczni Gordona Strachana utrzymali dwupunktową przewagę w tabeli szkockiej Premier League nad lokalnym przeciwnikiem. W pierwszej połowie widzowie nie obserwowali pasjonującego widowiska. W drugiej części większą przewagę uzyskali goście, ale świetnie spisujący się w bramce Artur Boruc uchronił "The Bhoys" przed porażką. Sędzia spotkania tradycyjnie przy okazji starć odwiecznych rywali często sięgał po kartoniki. W sumie pokazał osiem żółtych kartek. Pierwsze 45 minut w niczym nie przypominało starcia dwóch niemal od zawsze najsilniejszych ekip w Szkocji, które między sobą mają rozstrzygnąć także i w tym sezonie walkę o tytuł mistrzowski. Warta odnotowania jest tylko jedna sytuacja stworzona przez gospodarzy i zarazem niefortunnie przez nich zmarnowana. W 16. minucie Scott McDonald przestrzelił z około 3 metrów po otrzymaniu piłki od bezsprzecznie najlepszego na boisku zawodnika w pierwszej połowie, niedawno sprowadzonego z Dundee United, Willo Flooda. Futbolówka uderzona głową minęła prawy słupek bramki Allana McGregora. Poza tą naprawdę groźną sytuacją ciężko odnotować jakąkolwiek inną stworzoną przez któryś z zespołów, gdyż strzał Paula Hartleya z 39. minuty, po którym piłka przeleciała nad bramką, był bardzo daleki od ideału. Zawodnicy obu drużyn skupili się na walce i przepychankach, za co bardzo przeciętnie prowadzący zawody arbiter Callum Murray "nagradzał" ich żółtymi kartkami, a kibiców przerywaniem co jakiś czas i tak bezbarwnego do przerwy meczu. Żadnemu z zespołów nie udało się uzyskać przewagi. Druga część okazała się lepsza, ale głównie za sprawą odważniej grających Rangers. W 51. minucie o większej aktywności ofensywnej "The Gers" mógł się przekonać polski golkiper. Sprzed pola karnego piłkę wrzucił dobrze usposobiony tego dnia Madjid Bougherra. Podanie próbował przeciąć kapitan Celtiku Stephen McManus, ale uczynił to na tyle niefrasobliwie, że Boruc z trudem wybił futbolówkę zmierzającą w kierunku lewego rogu bramki gospodarzy. 5 minut później goście przeprowadzili kolejną akcję. Wystawiony nieoczekiwanie na szpicy, zamiast Krisa Boyda czy też Kenny'ego Millera, Kyle Lafferty miał dobrą okazją do pokonania Boruca, ale oddał sygnalizowany, niezbyt mocny strzał, z którym nasz reprezentacyjny bramkarz nie miał żadnych problemów. Czas upływał, a Rangers nadal wydawali się groźniejsi w ataku od zawodników Gordona Strachana, którzy także próbowali kontratakować, choć z różnym skutkiem. W 59. minucie Barry Ferguson zmarnował niezłą okazję. Akcję zainicjował długim podaniem Steven Davis, który drugą połowę może uznać za o wiele lepszą od pierwszej. Piłkę strącił głową bezbarwny mimo wszystko Lafferty, a kapitan Rangers uderzył z woleja. Ferguson źle jednak złożył się do strzału z nieprzygotowanej pozycji i na strachu się skończyło. W 69. minucie kolejna sytuacja dla "The Gers", którym jednak celne uderzenie przychodziły w niedzielę z dużą trudnością. Błyskotliwego zagrania piętą Davisa nie potrafił zamienić na gola wprowadzony w drugiej połowie Miller. Posłał on piłkę obok prawego słupka bramki strzeżonej przez Boruca. Reprezentant Polski, który na murawie przebywał rzecz jasna przez 90 minut, miał jeszcze jedną okazję do tego, by wykazać się sporym kunsztem. W 79. minucie sparował piłkę po strzale głową w wykonaniu zawsze groźnego przy stałych fragmentach gry Dawida Weira. Napór Rangers po tej sytuacji zmniejszył się, inicjatywę przejął Celtic, a szczególnie wyróżnił się zmiennik, Giorgios Samaras, próbujący raczej bezskutecznie indywidualnych akcji. W 89. minucie "The Bhoys" oddali pierwszy tak naprawdę celny strzał. Z rzutu wolnego uderzył tradycyjnie Shunsuke Nakamura, który jednak swoim występem nie może być usatysfakcjonowany, ale piłkę "na raty" złapał wyjątkowo bezrobotny McGregor. Spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem z nieznacznym wskazaniem na Rangers, którzy i tak pudłowali na potęgę. Bardzo dobry występ zanotował Boruc, co powinno pozytywnie wpłynąć na niego w kontekście wszelkich medialnych spekulacji, pomówień i plotek na temat jego życia prywatnego i rzekomo niesportowych zachowań. Trzeba także jasno stwierdzić, że 383. oficjalne Old Firm Derby rozczarowały. Celtic zajmuje 1. miejsce z 56 punktami, ai Rangers znajdują się na 2. pozycji ze stratą 1 oczka. Dla gospodarzy niedzielnego "spektaklu" było to drugie kolejne spotkanie zakończone bezbramkowym remisem. Natomiast Rangers świętują passę 5 meczów z rzędu bez porażki. Zespołowi Boruca nie udał się rewanż za porażkę 2:4 na Parkhead z sierpnia ubiegłego roku. Celtic Glasgow - Glasgow Rangers 0:0 Żółte kartki: Hesselink, Hartley, Brown - Weir, Naismith, Ferguson, McCulloch, Pedro Mendes Sędziował; Murray Widzów: 58 766 Celtic: Boruc - Hinkel, Naylor, McManus, Caldwell - Hartley, Nakamura, Flood (62 McGeady), Brown (84 Crosas) - McDonald, Hesselink (62 Samaras) Rangers: McGregor - Weir, Broadfoot, Papac, - McCulloch, Ferguson, Pedro Mendes, Davis, Bougherra - Fleck (59 Miller), Lafferty (74 Naismith)