Boruc popełnił ostatnio chyba największy błąd w swojej karierze, przepuszczając strzał z ok. 40 metrów Johna Rankina z Hibernian. Polak jednak nie robi z tego tragedii i przekonuje, że były to tylko wypadki przy pracy. - Przykro mi z powodu tego gola. Czułem się nieco zakłopotany, gdy go puściłem, ale nie ma co rozpamiętywać porażek, to był tylko wypadek przy pracy, trzeba iść dalej naprzód - powiedział Boruc. - Po meczu nie rozmawialiśmy o tym w szatni z kolegami. Przyszedł menedżer, powiedział, co miał powiedzieć, i tyle, koniec. Wszyscy popełniamy błędy, to jest piłka nożna i takie rzeczy tu się często zdarzają. Polski bramkarz przyznał, że był bardzo wzruszony zachowaniem kibiców Celtiku, gdy ci w trakcie meczu Ligi Mistrzów z Villarreal skandowali jego nazwisko: - To było piękne i mówię to całkowicie szczerze - wyznał. - Gdybym był kobietą, to na pewno bym się popłakał, nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłem, kibice przez prawie 90 minut skandowali moje nazwisko. To sprawiło, że dostałem niesamowitej motywacji do jeszcze lepszego bronienia w tym meczu. Były bramkarz Legii Warszawa nie uważa, żeby ten sezon był jakiś diametralnie różniący się od poprzednich, dziwi go jednak nagonka w mediach skierowana na jego osobę: - W tym roku przeżywam prawdziwy rollercoaster. Wróciłem z mistrzostw Europy i wszystko było w porządku, sezon też był taki jak poprzednie, jednak zaczęto zwracać większą uwagę na przydarzające mi się pomyłki, wszyscy chcieli mnie wskazać palcem. Ale ja się tym nie przejmuję, jestem profesjonalnym piłkarzem i presja to coś normalnego. Ze mną wszystko jest w porządku i jestem całkiem szczęśliwym człowiekiem. Na zakończenie piłkarz powiedział kilka słów o interesowaniu się mediów jego prywatnym życiem: - Jestem piłkarzem, czyli osobą publiczną, ale moje prywatne życie nie powinno nikogo interesować. Jest grono osób, które chce zaistnieć, wygadując o mnie w gazetach różne rzeczy, ale ja się tym nie przejmuję.