Mamy kolejnego nowego Polaka, który mógłby grać dla naszej reprezentacji. Historią Thiago Cionka nie będę się zajmował, choć ciekawych namawiam do znalezienia domeny, która o tym pisze ciekawie i zgodnie z prawdą. Nie wiem, czy Cionek się nadaje, czy nie. Czy jest lepszy od Damiena Perquisa, czy nie. To nie mój problem, nie moja decyzja i nie moje zabawki. Chciałbym trochę zająć się czymś innym. Jak zostaje się reprezentantem Polski, kiedy zaczyna się o tym myśleć, kiedy marzenie zmienia się w rzeczywistość? Kto może i kto powinien grać w reprezentacji narodowej? Kiedy rodzi się myśl "zostać reprezentantem"? Wszystko zaczyna się już bardzo wcześnie. Wszystkie dzieciaki, które kochają piłkę, kochają także reprezentację Polski. Mali chłopcy siadają jako pierwsi przed telewizorami i są najwierniejszymi jej kibicami. Ci najzdolniejsi marzą o drużynie ze swojego miasta. Myślą, aby się załapać w Legii, Wiśle, Lechu, Widzewie, ŁKS-ie, Cracovii, czy innych drużynach. Gdy zrobi się pierwszy krok, zaczyna się myśleć o drużynie juniorów, a potem o pierwszej, najważniejszej drużynie seniorów. W wieku 16-17 lat ci najlepsi zaczynają śnić o pierwszej reprezentacji. Z nikim o tym nie rozmawiają, bo się po prostu wstydzą. Nie chcą być wyśmiani, ale cel ten - gra z Orłem na piersi, dla najlepszych staje się coraz bardziej realnym. Gdy następuje pierwsze powołanie, człowiek jest dumny z samego siebie. Dumni są rodzice, dziadkowie, koledzy, narzeczona, czy żona. Piłkarz łapie się czasem na tym, że patrzy w lustro i śpiewa Mazurka Dąbrowskiego. OK, tak może być, albo podobnie, po naniesieniu drobnych poprawek. To taka prywatna próba generalna. Kto jej nie zrobił, niech podniesie rękę. Ja robiłem to zawsze! Dla każdego prawdziwego Polaka rozmowa o triumfach piłkarskiej reprezentacji w 1974 roku, czy 1982 roku, to żaden problem. Wszyscy wiedzą, kto to był Jan Tomaszewski, Grzegorz Lato, Włodzimierz Lubański, Kazimierz Deyna, Józef Młynarczyk, Włodzimierz Smolarek i wielu innych. Wszyscy znają historię i nazwisko Kazimierza Górskiego na pamięć. Kto wyszedł choć raz na boisko w koszulce z Białym Orłem na piersi, zna doskonale ten background. Komercjalizacja, czyli drzwi do kadry szeroko otwarte. Dla wszystkich Czasy się zmieniły niestety. Komercjalizacja bierze górę nad wszystkim. Polska piłka marzy już tylko i wyłącznie o zwycięstwach. Dawne szablony szlag trafił i otworzono drzwi do reprezentacji dla wszystkich. Pierwszy był Emmanuel Olisadebe. Grał w Polsce, ożenił się z Polką i chciał grać dla Polski. Tak też się stało i dzięki niemu (w dużej, ale proporcjonalnej ilości), były pierwsze sukcesy i historyczny awans na MŚ do Korei i Japonii. Był jedynym, ale bardzo potrzebnym elementem dla tej drużyny. Pamiętam zabawę po zwycięskich meczach i słynne już: "Bo wszyscy Polacy, to jedna rodzina czarny, czy biały, chłopak, czy dziewczyna Oli, Olisadebe!" Było miło, sympatycznie, po polsku, z polskimi obyczajami i tradycjami (w dobrym i oczywiście złym tego słowa znaczeniu). Naturalizacja Olisadebe to był jednak pierwszy błąd patrząc na dzisiejszą kadrę i udział w niej "farbowanych lisów". Puściły już wszystkie hamulce i zaczęła się zwykła spekulacja.