- To niesamowite. Wszyscy przed biegiem próbują się koncentrować. Siedzą w skupieniu, robią jakieś krótkie pobudzające ćwiczenia, a on? Cały czas tańczy, wygłupia się, krzyczy, śpiewa - opisywał zachowanie rekordzisty najlepszy polski sprinter. Jak podkreślił "nie było to uciążliwe. Raczej dziwne, gdy w kolumnie, jak czekaliśmy na wyprowadzenie na stadion, ciągle wygłupiał się z chłopakami z Trynidadu i Tobago. Nie znałem jeszcze takiego zachowania przed rywalizacją". Bolt już na stadionie rozgrzewkowym bardziej koncentrował się na muzyce i śpiewie niż na prawidłowym przygotowaniu do biegu. Po rywalizacji unikał dziennikarzy. Nie chciał niczego komentować i tylko poklepywał po plecach swoich rywali. Zdaniem Kucia tylko Amerykanin, trzykrotny mistrz świata z Osaki Tyson Gay jest w stanie powalczyć w finale z Boltem. - Gay jest mocny psychicznie, ale ma kłopoty zdrowotne - podsumował. Podopieczny Piotra Bory odpadł w ćwierćfinale rywalizacji na 100 m. W swojej serii zajął ósme, ostatnie miejsce - 10,38. Wygrał Daniel Bailey (10,02) z Antigui i Barbudy przed Boltem (10,03), który jednak przez cały bieg kontrolował sytuację. Czasy poniżej 10 sekund uzyskali w ćwierćfinałach: Jamajczyk Asafa Powell - 9,95 i Amerykanin Tyson Gay - 9,98. W niedzielę półfinały "setki" o 19.10, a finał na koniec dnia - o 21.35.