"Nie możemy panikować, ponieważ w jeden wieczór nasz zespół nie stracił na swej wartości" - powiedział Bilić, odnosząc się do ubiegłorocznego zwycięstwa nad Anglią na Wembley 3:2. W Chorwacji coraz częściej mówi się, że stadion w Splicie, na którym podopieczni Bilicia rywalizowali z "Pomarańczowymi", jest zwyczajnie pechowy. Gospodarze nie wygrali w tym mieście ani razu od momentu uzyskania przez ich kraj niezależności po rozpadzie Jugosławii w 1991 roku. Zanotowali sześć remisów (w tym z Brazylią 1:1) i trzy porażki. "Wreszcie i tutaj wygramy, nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy więcej nie występować przed publicznością w Splicie. W środę Holendrzy byli lepsi i zasłużenie zwyciężyli" - dodał szkoleniowiec kadry. Bramki dla Holendrów strzelili John Heitinga (9), Klaas Jan Huntelaar (37) i Jan Vennegoor of Hesselink (89). Zdaniem obrońcy Borussii Dortmund, Roberta Kovaca recepta na poprawę wyników jest jedna: "Musimy pracować, pracować i jeszcze raz pracować". "Takie porażki to też dobre lekcje i możliwość "zejścia na ziemię". Czekam na kolejny, lepszy mecz w naszym wykonaniu" - powiedział napastnik Eduardo da Silva, który podobnie jak Robert Kovac opuścił boisko w 70. minucie. "Nie zasłużyliśmy na pozytywne oceny, ale przy stanie 0:2 mieliśmy szansę na zdobycie gola i ewentualne nawiązanie jeszcze walki" - stwierdził rezerwowy pomocnik Ivica Olić. Chorwacja będzie rywalem Polski w czerwcowych finałach mistrzostw Europy. W jednej grupie zagrają też Austria i Niemcy.