- Na liście rankingowej złych pomysłów, olimpijski bojkot znalazłby się na czołowym miejscu. Poza zbędną i nieuczciwą karą dla sportowców, olimpijski bojkot nie dałby absolutnie nic - powiedział rzecznik USOC Darryl Seibel. Wezwania do zbojkotowania igrzysk w Pekinie datują się od 2006 r., a nasiliły się z powodu ostatnich aktów przemocy w Tybecie. Przewodniczący Europejskiego Stowarzyszenia Narodowych Komitetów Olimpijskich (EOC) Patrick Hickey powiedział w poniedziałek, że kraje Unii Europejskiej są przeciwne idei bojkotu. - Można być pewnym, że ekipa olimpijska USA będzie w sierpniu w Pekinie. Jak w każdych igrzyskach będziemy gośćmi gospodarzy, wdzięczni za wszystko, co uczynią dla przyjęcia sportowców i gości z całego świata. Przyjedziemy i wystąpimy w zawodach w taki sposób, by nasz kraj był z nas dumny - oświadczył rzecznik USOC. Stany Zjednoczone zbojkotowały igrzyska olimpijskie w Moskwie w 1980 r. w proteście przeciwko inwazji Związku Radzieckiego na Afganistan. Z kolei, następne igrzyska w 1984 r. w Los Angeles, zostały zbojkotowane przez ZSRR i większość krajów bloku socjalistycznego, poza Rumunią i Chinami. Prezes USOC Peter Ueberroth, który był szefem komitetu organizacyjnego igrzysk 1984 r., wyrażał uznanie Chinom za taką postawę. W ubiegłym tygodniu podkreślił swe przekonanie, że igrzyska nie będą "upolityczniane". - Bojkoty sprawiły jedno - ukarały sportowców - powiedział. Zgodnie z przekonaniami swego szefa, stanowisko USOC wyraża się poglądem, że igrzyska będą służyć jako katalizator przyszłego postępu w Chinach, otwarcia tego kraju na świat. - Więcej dobra wyniknie z igrzysk, które odbędą się w Chinach niż gdyby odbyły się one gdzie indziej. Ta prawda odnosi się do każdego kraju, który otrzymuje zaszczyt goszczenia igrzysk - zakończył rzecznik USOC.