Tomaszewski w młodości był bardzo aktywny i próbował sił w różnych dyscyplinach. Początkowo trenował w stolicy, później w Szczecinie. Nad koszykówkę, piłkę nożną i lekkoatletykę przekładał tenis; w dorobku miał m.in. tytuł przedwojennego wicemistrza Polski juniorów. Jego niespełnionym marzeniem było jednak zwycięstwo w wielkoszlemowym Wimbledonie. Dyscyplinę tę cenił za to, że stanowi połączenie wartości artystycznych i elementów właściwych umysłom ścisłym. Zwracał zawsze uwagę na odpowiednie zachowanie zawodników. Bohdan Tomaszewski: Cudów nie ma "Tenis to nie tylko artyzm gry, to też matematyka. Cudów nie ma - trzeba wygrywać najważniejsze punkty, należy bronić setboli i meczboli. Triumfator musi łączyć w sobie kilka przeciwstawnych cech. Powinien mieć polot, ale nieodzowne jest także wyrachowanie w liczeniu punktów. Poza tym taki gracz musi być w środku dżentelmenem. Jeśli umie pięknie przegrywać, będzie też potrafił wspaniale zwyciężać" - podkreślił swego czasu w rozmowie z PAP. Uczestniczył w Powstaniu Warszawskim, a w 1946 roku rozpoczął przygodę dziennikarską w "Kurierze Szczecińskim". W kolejnych latach, po powrocie do stolicy, publikował na łamach "Wieczoru" i "Ekspresu Wieczornego". Współpracował też m.in. z "Przeglądem Kulturalnym" i "Kulturą". Przez ponad 50 lat był związany z Polskim Radiem i to właśnie z tym rodzajem dziennikarstwa jego nazwisko kojarzy się najbardziej. Na antenie zadebiutował komentując spotkanie Polska - Anglia w tenisowym Pucharze Davisa. "Ja nieprzerwanie wierzę w radio. Wierzę, że jest niezbędne, bo jest proste, naturalne" - zaznaczył w 2009 roku Tomaszewski. W latach 1956-80 relacjonował m. in. przebieg 12 letnich i zimowych igrzysk. Z tych imprez zachował wiele barwnych wspomnień, którymi po latach dzielił się w wywiadach. Był m.in. świadkiem zdobycia złotego medalu przez Wojciecha Fortunę w Sapporo 11 lutego 1972 roku - pierwszego zwycięstwa Polaka w olimpijskich sportach zimowych. Bohdan Tomaszewski: Patriota i dżentelmen Sportowcy, których występy relacjonował mówili o nim z uznaniem i szacunkiem. "To był wielki patriota, dżentelmen, elegant, którego cechowała wysoka kultura osobista. Przez kilka dekad był jedną z najwspanialszych postaci związanych ze sportem. Prawdziwy humanista o wspaniałym życiorysie, który wprowadził do sportu inny wymiar" - powiedział o Tomaszewski tenisista Wojciech Fibak, a nieżyjąca już Irena Szewińska wspominała: "Jego rozległa wiedza, nie tylko z dziedziny sportu, powodowała, że tak pięknie potrafił opisywać rywalizację na stadionach świata. Przez długie lata zachwycał kibiców relacjami, zwłaszcza radiowymi. W czasach, kiedy nie było transmisji telewizyjnych, w malowniczy sposób opisywał najważniejsze wydarzenia. Był wzorem dobrego dziennikarstwa, wielkim erudytą, który jednak sportowców traktował z niespotykaną na co dzień życzliwością". Tomaszewski zasłynął również jako autor książek. Spod jego pióra wyszły: "Dziesięć moich olimpiad", "Łączymy się ze stadionem", "Pożegnalna defilada", "Proszę o klucz", "Przeżyjmy to jeszcze raz", "Romantyczne mecze", "Do ostatniego tchu", "Wimbledon". Stworzył też scenariusze do filmów: "Zaczarowany rower", "Bokser" i "Czekam na was w Monte Carlo". Był też członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Był laureatem wielu nagród dziennikarskich, m.in. "Złotego pióra" i "Złotego mikrofonu". W 2005 roku odznaczony został Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. W latach 80. ubiegłego stulecia przeszedł na emeryturę, ale jeszcze długo udzielał się komentując mecze w telewizji. Do popularyzacji tenisa przyczynił się, organizując w Warszawie turniej dla młodych zawodników. Odbyło się już ponad 50 edycji tej imprezy, która od lat ma międzynarodową obsadę i zaliczana jest do najwyższej rangi zawodów Tennis Europe. Pierwsze jej odsłony miały miejsce na Agrykoli, przez kolejne 25 lat turniej rozgrywany był na Warszawiance, zanim został przeniesiony na obiekt Legii. Pierwsze kroki stawiały w niej m.in. siostry Radwańskie. Zmarł 27 lutego 2015 roku w wieku 93 lat. pp/ an/ co/