- Człowiek uczy się do końca życia. Ja dopiero po wielu latach pracy z mikrofonem zrozumiałem, że najważniejsza w tym zawodzie jest cisza. Nadmiar słów może zgubić najlepszego komentatora, a gadulstwo to rzecz nieznośna - powiedział trzy lata temu.Jego kariera dziennikarska trwała bez mała 70 lat! Zaczynał w 1946 r. w "Kurierze Szczecińskim". Co tam zagnało rodowitego warszawiaka? - Po Powstaniu Warszawskim ruszyłem na Ziemie Odzyskane. Moim jedynym majątkiem była rakieta tenisowa i dziurawe portki. Nie miałem etatu, żyłem ze skromnej wierszówki i dorabiałem na wiele sposobów. Pracowałem jako inspektor rolny albo szef recepcji w sopockim Grand Hotelu - opowiadał. W końcu udało mu się zrealizować marzenia z dzieciństwa. Kilkuletniego Bohdana inspirowały radiowe audycje Wojciecha Trojanowskiego. - To był niedościgniony spiker sportowy. Wyobrażałem sobie, że komentuję zawody. Gdy teraz mnie pan pyta, co bym robił, gdybym nie został komentatorem sportowym, odpowiem, że nie mógłbym zajmować się niczym innym! Moja recepta na długie, spełnione życie? Nigdy nie przywiązywałem wagi do rzeczy materialnych - powiedział Tomaszewski Arturowi Krasickiemu z "Tele Tygodnia". Ponad pół wieku poświęcił na pracę w Polskim Radiu. Zadebiutował w 1947 r., komentując z kortów Legii mecz Pucharu Davisa Polska - Anglia, który przegraliśmy 2:3. Na pełnych emocji i poetyki stosowanej komentarzach mistrza Bohdana wychowały się całe pokolenia dziennikarzy i kibiców. Był nie tylko sportowcem, dziennikarzem, ale też patriotą, który walczył w Powstaniu Warszawskim. - Zostałem dziennikarzem sportowym, gdy usłyszałem komentarz redaktora Tomaszewskiego z igrzysk w Rzymie, z biegu Zdzisława Krzyszkowiaka po złoty medal na 3000 m z przeszkodami - nie kryje red. Włodzimierz Szaranowicz, szef redakcji sportowej w TVP. - To, że mam 90 lat to nie moja zasługa, tylko pana Boga - z górą trzy lata temu Bohdan Tomaszewski mówił w wywiadzie z red. Szaranowiczem, przeprowadzonym w siedzibie PKOl-u, właśnie z okazji wspaniałego jubileuszu nadredaktora. Pan Bohdan zwierzył się z tego, co go ukształtowało w dzieciństwie. - Nie tylko Sienkiewicz wielki, ale mało znany Walery Przyborowski. Książki o historii Polski, każdy z nas marzył, żeby zostać bohaterem, a to jest niezwykle trudne zadanie - opowiadał. Najbardziej kojarzony był z kolarstwem, lekkoatletyką, a zwłaszcza z tenisem. Jego powitanie z Londynu: "Halo, tu Wimbledon (‘Łymbledon’)" stało się jego komentatorską, niepodrabialną pieczęcią. Przez ostatnie 15 lat pracował głównie w Polsacie Sport. Zresztą dla tej stacji skomentował ostatni mecz, podczas ubiegłorocznego Wimbledonu. - Nie jest tajemnicą, że pan Bohdan poważnie zasłabł nam wówczas w trakcie spotkania. Później już nie wrócił. Tamtego meczu nie dokończył, to trochę symboliczne - powiedział szef sportu w Polsacie - Marian Kmita. Największy poeta mikrofonu miał 93 lata, a jednak odszedł za wcześnie. Marian Kmita wspomina Bohdana TomaszewskiegoRyszard Szurkowski: On potrafił stworzyć nastrój do rozmowy