- Po porażkach w Varażdinie wszyscy wieszali na nas psy, docierało to do nas, do zespołu. Wydawało się, jak to się mówi, że jesteśmy gównem, a dzisiaj jesteśmy w półfinale. Gramy z wielkim faworytem do wygrania całej imprezy, ale nie mamy nic do stracenia. Trzeba jeszcze zawalczyć - mobilizuje ekipę Wenta. W rozmowie z nSportem Wenta zastanawiał się nad szczęśliwą końcówką w meczu z Norwegią: - Może ktoś u góry nad nami czuwa. - Gdy wchodziliśmy do hali przed meczem z Norwegami, widzieliśmy ostatnie dwie bramki Duńczyków w meczu z Niemcami. Zrozumieliśmy, że ktoś dał nam szansę i wykorzystaliśmy ją - cieszy się Wenta, który z dużą rezerwą podchodzi do wyeliminowania Norwegów, bo koncentruje się nad półfinałem. Trener Wenta przyznał, że w ostatnich minutach meczu z Norwegami zachowywał spokój. - Ale zwróciłem uwagę na to, że trzy minuty przed końcem jeden z naszych zawodników na ławce miał łzy w oczach. Ale zagraliśmy wysoką obroną i odrobiliśmy stratę dwóch bramek - podkreśla. - Norwegowie grali dojrzalej, ale my wiarą, i jak w naszym hymnie "Jeszcze Polska nie zginęła póki my żyjemy!". Bogdan Wenta nie pamięta równie dramatycznego meczu, jak ten z Norwegią. - Staram się nabrać do tego wszystkiego troszeczkę dystansu. Na pewno przyjdzie czas na twarde słowa w stosunku do pewnych ludzi, bo skoro przez cztery lata ci chłopcy wykonuję ciężką pracę, to trzeba im za to odpłacić. Na razie koncentrujemy się na ciężkiej pracy. Najważniejsze, że tworzymy zespół - zaznacza. Selekcjoner Orłów ma świadomość, że w piątkowym starciu o finał z Chorwacją Polska nie będzie faworytem. - Chorwacja i Francja to dwa zespoły, które dominują w piłce ręcznej. Chorwaci, jak Niemcy dwa lata temu grają na fali, niesie ich doping publiczności. Patrząc na nazwiska i zawodników, jakość chorwackiego zespołu jest ogromna, Ale cóż my mamy do stracenia?! Trzeba zawalczyć jeszcze, poszukać rezerw. Gramy na pewno z największym faworytem, ale spróbujemy mu przeszkodzić - zapowiada Bogdan Wenta.