W czwartek po dramatycznym i niezwykle emocjonującym meczu "Biało-czerwoni" pokonali wicemistrzów świata - Duńczyków 27:26. Potem w hotelu długo jeszcze rozpamiętywali wydarzenia z boiska. Wielu miało kłopoty z zaśnięciem lub potrzebowało interwencji lekarza. "Ciężko jest zasnąć po czymś takim, a zaraz po śniadaniu wyznaczono nam trening. To śmieszne, bo niby mamy dzień przerwy, a nam się tak wcześnie wrzuca zajęcia. Co mamy na nich robić, skoro niektórzy ledwie chodzą?! W nocy Mariusz Jurkiewicz nie mógł zasnąć, nie wiem, czy spał choć pięć godzin, a przecież biologiczny wypoczynek też jest bardzo ważny. Pewnie po południu zawodnicy nam padną, ale na treningu trzeba coś zrobić. W sobotę na to czasu nie będzie, bo gramy już o 16.15" - powiedział Wenta. Zastrzegł, że nie jest to narzekanie z jego strony, ale specyfika tego typu imprez. "Takie są duże turnieje, więc to nie jest narzekanie. Miejmy nadzieję, że kiedyś taki turniej będziemy mieć u siebie i wszystko wtedy ustawimy pod nas" - dodał. Wenta zaznaczył, że coraz częściej pojawiają się oznaki zmęczenia. To powoduje stres i nawał zajęć oraz praktycznie brak czasu na odpoczynek. "Mamy uczucie, że przebywamy tu już miesiąc. Każdego dnia stres. W czwartek akurat po meczu była radość, ale nie było ani czasu, ani sił na świętowanie. Po każdym meczu przyjeżdżamy do hotelu w nocy. Zaczynamy się meldować w pokoju zbiórek lekarskich i tam widzimy, co się dzieje: ten wybił palec, ten rozbił łuk, tego trzeba zszyć lub coś nastawić. Ciągły ruch" - opowiedział Wenta. W sobotę o godz. 16.15 Polacy zagrają ze Szwedami w pierwszym meczu drugiej rundy ME. Spotkanie odbędzie się w mogącej pomieścić 20 tys. widzów hali Beogradska Arena. Jeśli chcesz wszystko wiedzieć o Orłach Wenty, zapisz się do kategorii ME w Serbii na Dingu! Kliknij!