Konsekwencjami grozi mu nie tylko Amerykański Związek Narciarski (USSSA) i Światowa Organizacja Narciarska (ISF), ale także sponsorzy jednego z najbardziej kontrowersyjnych sportowców amerykańskiego sportu. 28-letni Bode Miller wychował się w domu, gdzie nie było bieżącej wody i elektryczności, a dziś trzyma się z daleka od reklam i splendorów należnych najlepszemu alpejczykowi świata. Wywalczając miano najlepszego w ogólnej klasyfikacji Pucharu Świata, Bode Miller dokonał czegoś, co nie udało się żadnemu amerykańskiemu sportowcowi od 22 lat. W niczym to jednak zmieniło sportowca, który woli nadal spędzać czas na swojej farmie zdrowej żywności i pojawiać się na stokach Pucharu Świata czy mistrzostw świata w ostatniej chwili i według własnego harmonogramu. Bill Marolt, szef USSSF już dawno zrozumiał, że jeśli chce się mieć złote medale najważniejszych imprez roku, lepiej zostawić niepokornego Bode samemu sobie, niż nakładać na niego regulaminowe kary. Tym razem jednak, nawet jak na standardy Millera, jego wypowiedź w programie oglądanym przez miliony widzów trzeba uznać za szokujące. "Nieraz miałem problemy na szczycie stoku" - opowiadał Bode. " Jeśli kiedyś próbowaliście zjeżdżać na nartach po pijaku to wiecie, że to nie jest łatwe. Spróbujcie nie tylko zjeżdżać z góry, ale mijać slalomowe tyczki oddalone od siebie o niecałą sekundę. To naprawdę ryzykowne, narażasz życie. To jak jechać samochodem po alkoholu, tylko, że nie ma takich przepisów w narciarstwie alpejskim, które by tego zakazywały". Jakby tego mało, na pytanie dziennikarza, czy w takim razie obiecuje, że już nie będzie jeździł w zawodach po pijanemu, zdziwiony Bode odparł: "Nie, niczego takiego nie powiedziałem". Miller, który naraził się oficjelom IFS już wcześniej, nazywając "humorystycznymi" zbyt ostre jego zdaniem przepisy antydopingowe w narciarstwie i groził zorganizowaniem konkurencyjnego alpejskiego Pucharu Świata wywołał wywiadem dla CBS prawdziwą burzę. Jako pierwsza, w imieniu IFS zabrała głos sekretarz tej organizacji, Sarah Lewis. "Bode to bardzo charyzmatyczna postać we współczesnym narciarstwie, ktoś, kogo młodzież podziwia. Jest wygadany, ale tym razem jego komentarze zaszły zbyt daleko. Czy o to chodzi, żeby dzieciakom tłumaczyć, że nie ma niczego złego wypić parę drinków i wyjść na stok? Trzeba zachować balans pomiędzy byciem "cool" i byciem głupim" - stwierdziła Lewis, wyrażając nadzieję, że "sprawą zajmie się USSSF". Kilkanaście godzin później słowa krytyki popłynęły z ust Boba Marolta, który nazwał komentarze Bode na temat jeżdżenia na nartach po pijanemu "nieodpowiedzialnymi i nie do zaakceptowania w ramach tego, co stara się przekazać młodzieży USSSF". Do akcji włączył się nawet amerykański sponsor Millera, firma Nike. "Nike nigdy nie popierało i nie będzie popierało w przyszłości mieszania alkoholu i jazdy na nartach. Tego się nie da połączyć" - powiedział Dean Stoyer, rzecznik prasowy Nike. Jak się można było spodziewać, znacznie bardziej na luzie podeszli do sprawy europejscy sponsorzy zdobywcy Pucharu Świata, w tym słynna włoska firma produkująca makarony - Barilla. "Jesteśmy po jego stronie. Nic więcej chyba nie potrzebujemy dodawać. Z niecierpliwością oczekujemy igrzysk wiedząc, że Bode dokona na nich wielkich rzeczy" - powiedział przedstawiciel firmy Fabio Fortina. Bez względu na to jak zakończy się kontrowersja związana z Millerem, NBC, stacja telewizyjna pokazująca w USA od 10 lutego igrzyska w Turynie, nie mogła sobie wyobrazić lepszej reklamy olimpijskich występów Amerykanina. Przemysław Garczarczyk, USA.