"Wcześniej o tym nie mówiłem. Feralnego dnia skradziono mi z hotelowego pokoju 700 euro w gotówce. Złożyłem zeznania w komendzie policji, a wieczorem zjadłem feralną kolację. Nic specjalnego, kurczaka z makaronem, sałatki itp. W nocy rozpoczął się koszmar - wymioty, biegunka, gorączka. Do rana już nie zasnąłem, a później kompletnie nie byłem w stanie grać - powiedział Błaszczyk. - Może gdyby w naszej ekipie był lekarz, szybciej wróciłbym do zdrowia, a tak dopiero po kilkunastu godzinach pomógł mi doktor kadry Niemiec" - dodał. 36-letni pingpongista wycofał się z rywalizacji w singlu i deblu. Rok wcześniej z Wang Zeng Yi zdobył w Stuttgarcie srebro ME. Łącznie w dorobku Błaszczyk ma dwanaście medali mistrzostw Starego Kontynentu, lecz brakuje mu w grze pojedynczej. "Bardzo żałuję, że nie mogliśmy stanąć do walki. Losowanie mieliśmy niezłe. Niestety, pech w Czechach mnie nie opuszczał. Dowiedziałem się, że tydzień przede mną w tym samym, niby czterogwiazdkowym, hotelu okradziono jakiegoś siatkarza. Ale on stracił aż 12 tysięcy euro" - stwierdził reprezentant Polski. Błaszczyk (Zugbruecke Grenzau) zapowiedział, że w środę wznowi treningi. "Być może wystąpię w niedzielnym meczu ligi niemieckiej z TG 1837 Hanau" - dodał.