W mistrzostwach kontynentu startuje pan niemal od dwóch dekad, ale taki pech dopadł po raz pierwszy. Lucjan Błaszczyk: Miałem już kłopoty żołądkowe, lecz zdarzyło się to dawno temu, bowiem w 2000 roku podczas prestiżowego turnieju TOP 12 w Alassio koło Genui. Zrezygnowałem wtedy z ostatniego meczu grupowego przeciwko późniejszemu triumfatorowi Austriakowi Wernerowi Schlagierowi. Stawką był awans do półfinału. Nie mogłem zagrać, bowiem w godzinę dostałem 40-stopniowej gorączki. Ostatnio podobne problemy dopadły mnie przed dwoma laty na zgrupowaniu w Gdańsku. Co zaszkodziło panu w Ostrawie? - Musiałem zatruć się na stołówce. Jadłem to, co wszyscy, ale nie wiem, jaka potrawa mogła mi zaszkodzić. Zresztą nie tylko mi, bo na biegunkę, wymioty i gorączkę narzekał też jeden z oficjeli i przedstawicieli firmy pingpongowej. Z zawodów wycofał się też Hiszpan He Zhi Wen, ale nie potrafię powiedzieć, z jakiej przyczyny. Kiedy choroba dała o sobie znać? - W środku nocy z środy na czwartek. Do rana już nie zasnąłem. Pomógł mi dopiero zastrzyk od lekarza. Podobno nie mógł się pan pogodzić z wycofaniem z turnieju i próbował w czwartek rano odbijać? - Zagrałem może ze dwie piłki, tętno skoczyło mi do 220, myślałem, że zawału dostanę. W ogóle nie miałem siły. W pana dorobku jest dwanaście medali ME, lecz brakuje w singlu. - Żałuję zawodów w Czechach, bo byłem w dobrej formie, niedawno pokonałem byłych mistrzów kontynentu Białorusina Władimira Samsonowa i Szweda Jana-Ove Wadlnera. Miałem niezłe losowanie, więc nic dziwnego, że jestem rozczarowany. A przecież w deblu z Wangiem Zeng Yi (srebrni medaliści ME-2009 - przyp. red) byliśmy rozstawieni z dwójką. Z pewnością marnym pocieszeniem jest dziewiąte miejsce w drużynówce. - Można teraz gdybać, co byłoby, gdybym przyjechał dopiero na turniej indywidualny. Namawiał mnie na grę trener Tomasz Krzeszewski, ja też chciałem pomóc chłopakom, bo byliśmy w ciężkiej grupie (Niemcy zdobyli złoto, a Czesi brąz - przyp. red) i byłoby fatalnie spaść z elity. Za rok mistrzostwa są w Polsce i sprawą prestiżową są występy w najwyższej kategorii, o medale. W Ostrawie liczyłem również na zdobycie punktów do rankingu światowego, chciałbym na podstawie wysokiego miejsca awansować na igrzyska. W tej sytuacji sporo straciłem, jednak nie powiedziałem ostatniego słowa.