- W 1995 roku, ostatnim spędzonym w Polsce, nie przegrałem żadnego meczu, dlatego wyjechałem do Niemiec. Na razie znów wszystko wygrywam, ale nie spodziewałem się, że w każdym meczu będę rozgrywał po dwa pojedynki. Sądziłem, że czasem odniesiemy szybkie zwycięstwo 3-0. Na razie tych triumfów za trzy punkty nam brakuje - powiedział 37-letni Błaszczyk. W ostatniej kolejce jego zespół pokonał lidera Condohotels Morliny Ostróda 3-2, a trzeci punkt "dołożył" Chińczyk Lei Yi. - Z Karolem Szarmachem przegrywałem już 0-2 w setach, ale nigdy nie lubiłem pierwszych spotkań po długich przerwach. Teraz superliga dopiero wznowiła zmagania po mistrzostwach Europy. I może z samą grą nie miałem kłopotu, lecz nie widziałem serwisu przeciwnika, który średnio odsłaniał podanie. Poradziłem sobie z Szarmachem, tak jak parę tygodni temu z Czechem Radkiem Mrkivcką z Radzynia, mimo że w ostatniej partii było już 7:9. - W Ostródzie w drugiej potyczce zmierzyłem się z Chińczykiem Zhang Yangiem, który przed przyjazdem do Europy występował w deblu w tamtejszej ekstraklasie, a później był we Francji. To będzie jeden z najlepszych zawodników w polskiej lidze. Technicznie miałem nad nim przewagę, kontrolowałem przebieg, ale on ma spory potencjał - dodał Błaszczyk. Zielonogórski Klub Sportowy Drzonków w poprzednich sezonach plasował się w środku tabeli, a obecnie zajmuje trzecie miejsce, ex aequo ze SPAR AZS Politechnika Rzeszów. Traci punkt do Alfy Bank Spółdzielczy Radzyń Podlaski i Condohotels Morlin. - Przegraliśmy tylko na inaugurację z Alfą 2-3, ale wtedy znacznie słabszą formę niż obecnie miał Lei Yi. Możemy gdybać i powiedzieć, że moglibyśmy po trzech seriach być nawet liderem. W krótkich setach, często granych na przewagi, wszystko jest możliwe i liczę się z porażkami. Liczę, że coraz więcej będzie punktów Lei Yi i wreszcie przełamie się Daniel Bąk - przyznał wielokrotny medalista mistrzostw Europy w deblu, mikście i drużynie. Kolejnym przeciwnikiem ZKS Drzonków będzie zajmująca ostatnie, dziesiąte miejsce Odra Roeben KGHM Metraco Miękinia. - Parę lat temu przyjechałem na Dolny Śląsk przy okazji Ligi Mistrzów, w dość rezerwowym składzie z Zugbruecke Grenzau. Ja pokonałem Wanga Zenga Yi, Zoltan Fejer-Konnerth - Tanga Yu, a Chen Zhibin - Marcina Kusińskiego. Nie miałbym nic przeciwko powtórce 3-0 - zaznaczył Błaszczyk.